Obudziłam się na twardej posadzce w zatęchłej jaskini. Siedziałam pod ścianą, a ręce były związane łańcuchami i przypięte nad moją głową. Naokoło otaczały mnie tylko ściany, jednak po mojej lewej stronie była wolna droga do ucieczki. Nie było zamurowanego wyjścia, wolna przestrzeń, jednak wyglądała jakby została niechlujnie wybita ściana. Po mojej prawej stronie widziałam małe źródło światła i jakby zardzewiałą niską furtkę, a może jednak były to tylko złudzenia spowodowane przez głód. Nie wiem jak długo tu siedziałam, jednak wystarczająco długo, aby poczuć, że mój żołądek skręca się, aby dostać złaknioną kropelkę krwi. Potrzebowałam czerwonej cieczy. Teraz.
Hałas dobiegający ze strony możliwej ucieczki nasilał się, a ja z zainteresowaniem obserwowałam jak z ciemności wyłania się postać Louisa. Na sam jego widok prychnęłam pod nosem i obróciłam głowę w przeciwnym kierunku. Nie będę psuła sobie wzroku.
- Już się obudziłaś? Może głodna? - spytał z fałszywą troską.
- Bardzo. - prychnęłam pogardliwie.
- Masz.
Obróciłam głowę, by zauważyć, że postawił kubeczek z krwią dokładnie przy wyjściu. Emocje we mnie zaczęły buzować na zapach świeżej krwi i zaczęłam się szamotać, by wyrwać nadgarstki z metalowego uścisku. Były jednak one bardzo ściśnięte i Tomlinson wyrwał je z zawiasów jednym ruchem dłoni. W tej chwili miałam w planach zwlekanie naszej rozmowy bym mogła się napoić i po odzyskaniu sił wyrwać serce z bezdusznej postawy hybrydy.
Doczołgałam się do kubeczka z czerwoną cieczą. Jednym łykiem wypiłam całą zawartość i spróbowałam niezauważalnie przesunąć się dalej, by zobaczyć co znajduje dalej. Jednak nie mogłam pójść dalej. Coś, jakaś niewidzialna siła, zatrzymywała mnie w aktualnym położeniu. Nie mogłam wykonać kroku dalej, przez co kompletnie się wściekłam, ale stłumiłam gniew i udawałam jakby nic się nie stało.
- Nie możesz iść dalej? Oh, jak mi przykro. - zadrwił Louis. - Widzisz, to nie jest zwykła jaskinia. Od dzisiaj będziesz tutaj więziona, aż do zakończenia wyprawy. Każdy wampir, który tu wejdzie nie będzie miał możliwości aby stąd wyjść. Natomiast wilkołaki, czarownice, demony, hybrydy będą mogły w sobie wchodzić i wychodzić, a ty nie będziesz miała na to wpływu.
- Bawi cię to? Nie spodziewałam się, że jesteś zdolny do zdrady.
- I to był twój błąd, Nina. Nigdy nie doceniałaś moich możliwości. Nie wiedziałaś do czego jestem zdolny.
- Przez niewolę Kamienia Pokoju stałeś się taki, prawda?
- To nie jest sprawa Kamienia. Jestem hybrydą, mam w sobie geny wampira. Nie mógłbym poczuć odrazy do swojego własnego rodu. Musisz zrozumieć, że nienawiść do ciebie nigdy nie była związana z Kamieniem. Istoty cię nie lubią, nienawidzą cię. Włącznie ze mną. - uściślił.
- I to sprawiło, że posunąłeś się o zdradę?! - warknęłam.
- Od początku was zdradzałem! - wybuchnął Louis. - Mam gdzieś, że straciłem zaufanie całego mojego towarzystwa! Nie obchodzi mnie Kamień! Lubię jego brak! Lubię spustoszenie, krwawy mord! Nie zależy mi na nikim!
- Więc czemu przez tyle lat udawałeś mojego przyjaciela? - zapytałam bojąc się odpowiedzi.
- Jesteśmy w przepowiedni. Od kilku wieków wiedziałem, że jesteśmy kimś więcej niż jednymi z przedstawicieli swoich rodów. Wiedziałem, że zostaniemy wystawieni na próbę. Żeby dowiedzieć się więcej o przepowiedni musiałem mieć znajomości, właśnie wtedy poznałem ciebie. Rozpoznałem po słowach przepowiedni, że jest mowa o tobie. Nie byłbym sobą, gdybym nie wykorzystał tej sytuacji. Dzięki tobie zyskałem wiele potrzebnych sytuacji i miałem wiele do powiedzenia pewnej osobie. - zaciekawiona bardziej wsłuchałam się w jego słowa. - Żegnam cię. Za dużo się dzisiaj dowiedziałaś.
Odprowadziłam Louisa wzrokiem. Gdy upewniłam się, że odszedł uderzyłam złożoną pięścią w kamienną ścianę. Osunęłam się po niej. Byłam bezradna i wykorzystana. Lepiej być nie mogło.
Zilustrowałam jaskinię wzrokiem i dokładniej przyjrzałam się tej części, gdzie widziałam malutkie źródełko światła. Wstałam z zimnej posadzki i poszłam bliżej, by ocenić jak naprawdę wygląda sytuacja. W ciemnym rogu zauważyłam, że po ścianie ścigają się pojedyncze krople wody. Szybko zorientowałam się, że nade mną znajduje się źródło wody. Ale to światło? Po przyjrzeniu się dokładniej zwróciłam uwagę, że krople świecą swoim własnym światłem. Czyli to od nich pochodziło tajemnicze światło, ale co z zardzewiałą bramką? Rozejrzałam się dookoła. Naokoło same ściany jaskini. Dawno nieotwierana furtka musiała być wymysłem mojej wyobraźni.
Zaczęłam odchodzić w stronę "wyjścia". Zatrzymałam się nagle uświadamiając sobie, że plusk wody robi się coraz głośniejszy. Wolno obracając się w stronę dochodzącego dźwięku zobaczyłam jak krople wody skakają do równoległej ściany. Podeszłam bliżej, by zobaczyć ich wędrówkę i zauważyłam to. Malutką szczelinę. Przecisnęłam się przez nią i w tych egipskich ciemnościach doskonale widziałam zardzewiałą furtkę, która podobnie jak woda błyszczała światłem własnym.
Obeszłam furtkę z każdej strony. Po cholerę ktoś mógł stawiać samą furtkę? Gdzie reszta? Płot w sumie mógł być kiedyś postawiony, ale ktoś się go pozbył. Ale czemu? Znowu obeszłam furtkę z każdej strony, dotykając ją i brudząc ręce przez kurz, który przez lata zdobił zardzewiałą furtkę. Po chwili zastanowienia postanowiłam sprawdzić czy furtkę można otworzyć. Ruszyłam ją. Ani drgnęła. Ruszyłam ponownie zniecierpliwiona zwlekaniem. Furtka otworzyła się. Ze znudzeniem przeszłam przez nią nie spodziewając się, że wpakowałam się w cholernie trudną sytuację.
Z głośnym łoskotem upadłam na zimną zakurzoną posadzkę. Zakaszlałam od obłoków kurzu, które po moim lądowaniu unosiły w każdym calu po... ? Powstrzymując załzawione oczu rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w nieużywanej studni. Po ścianach w szaleńczym tempie spływały krople wody. W ciemniejszych zakamarkach zauważyłam zwiędłe już rośliny. Patrząc w górę obracałam się dookoła własnej osi. Zastanowiłam się jak by to było, gdy woda spływająca po ścianach napływała szybciej i czy byłaby możliwość, aby zalała studnię. W jednej chwili woda najwyraźniej słysząc moje myśli zrobiła to o czym myślałam. W jednej chwili cofnęłam wszystko, a woda cofnęła się i płynęła po ścianach pod prąd. Zastanawiając się nad tym podeszłam powolnym krokiem do jednej ze ścian. Trzymałam dłoń w powietrzu utrzymując kilka centymetrów odstępu od ściany. Krople zaczynały skakać do mojej dłoni, a ja pomyślałam o kuli uformowanej z wody. Przezroczysta ciecz zrobiła to o czym pomyślałam i koło mojej dłoni lewitowała kula wody. Odsunęłam się od ściany, a kula nadal pozostawała taka sama. Pomyślałam o tym czy można było by nią rzucić. Zamachnęłam się i rzuciłam kulę w równoległą ścianę. Woda rozprysła się na wszystkie strony, a ja wtedy przypomniałam sobie słowa, które ktoś wypowiedział w lesie przed uprowadzeniem przez Tomlinsona.
"Ex quibus iam habes aquam validam. Socius hodie ex aere, et terra - vestris subditis." - "Od dziś władasz potężnym żywiołem jakim jest woda. Powietrze od dziś jest twoim sprzymierzeńcem, a ziemia - twoim podwładnym."
Podeszłam do wyschniętych roślin. Pomyślałam o tchnięciu w nie życia, a roślina niemal od razu odzyskała żywy zielony kolor. Pomyślałam teraz o powietrzu. Zapragnęłam by uniosło kamień tak, aby lewitowało. Po chwili czekania powietrze wykonało moje polecenie, a ja pomyślałam, że teraz znacznie lepiej i łatwiej będzie mi pokonać Louisa i wpędzić jego udręczoną duszą na drogę do śmierci.
Nakazałam, aby kamień opadł na ziemię. W tej samej chwili pojawił się Louis, który wszedł najwyraźniej ukrytym wejściem. Zdezorientowany rozejrzał się dookoła i napotkał mnie. Patrzył na mnie wzrokiem pełnym gniewu i nienawiści. Ja odzyskawszy utraconą pewność siebie rozpoczęłam grę, której hybryda nie dożyje.
- Zły dzień? - zapytałam niewinnie.
Hałas dobiegający ze strony możliwej ucieczki nasilał się, a ja z zainteresowaniem obserwowałam jak z ciemności wyłania się postać Louisa. Na sam jego widok prychnęłam pod nosem i obróciłam głowę w przeciwnym kierunku. Nie będę psuła sobie wzroku.
- Już się obudziłaś? Może głodna? - spytał z fałszywą troską.
- Bardzo. - prychnęłam pogardliwie.
- Masz.
Obróciłam głowę, by zauważyć, że postawił kubeczek z krwią dokładnie przy wyjściu. Emocje we mnie zaczęły buzować na zapach świeżej krwi i zaczęłam się szamotać, by wyrwać nadgarstki z metalowego uścisku. Były jednak one bardzo ściśnięte i Tomlinson wyrwał je z zawiasów jednym ruchem dłoni. W tej chwili miałam w planach zwlekanie naszej rozmowy bym mogła się napoić i po odzyskaniu sił wyrwać serce z bezdusznej postawy hybrydy.
Doczołgałam się do kubeczka z czerwoną cieczą. Jednym łykiem wypiłam całą zawartość i spróbowałam niezauważalnie przesunąć się dalej, by zobaczyć co znajduje dalej. Jednak nie mogłam pójść dalej. Coś, jakaś niewidzialna siła, zatrzymywała mnie w aktualnym położeniu. Nie mogłam wykonać kroku dalej, przez co kompletnie się wściekłam, ale stłumiłam gniew i udawałam jakby nic się nie stało.
- Nie możesz iść dalej? Oh, jak mi przykro. - zadrwił Louis. - Widzisz, to nie jest zwykła jaskinia. Od dzisiaj będziesz tutaj więziona, aż do zakończenia wyprawy. Każdy wampir, który tu wejdzie nie będzie miał możliwości aby stąd wyjść. Natomiast wilkołaki, czarownice, demony, hybrydy będą mogły w sobie wchodzić i wychodzić, a ty nie będziesz miała na to wpływu.
- Bawi cię to? Nie spodziewałam się, że jesteś zdolny do zdrady.
- I to był twój błąd, Nina. Nigdy nie doceniałaś moich możliwości. Nie wiedziałaś do czego jestem zdolny.
- Przez niewolę Kamienia Pokoju stałeś się taki, prawda?
- To nie jest sprawa Kamienia. Jestem hybrydą, mam w sobie geny wampira. Nie mógłbym poczuć odrazy do swojego własnego rodu. Musisz zrozumieć, że nienawiść do ciebie nigdy nie była związana z Kamieniem. Istoty cię nie lubią, nienawidzą cię. Włącznie ze mną. - uściślił.
- I to sprawiło, że posunąłeś się o zdradę?! - warknęłam.
- Od początku was zdradzałem! - wybuchnął Louis. - Mam gdzieś, że straciłem zaufanie całego mojego towarzystwa! Nie obchodzi mnie Kamień! Lubię jego brak! Lubię spustoszenie, krwawy mord! Nie zależy mi na nikim!
- Więc czemu przez tyle lat udawałeś mojego przyjaciela? - zapytałam bojąc się odpowiedzi.
- Jesteśmy w przepowiedni. Od kilku wieków wiedziałem, że jesteśmy kimś więcej niż jednymi z przedstawicieli swoich rodów. Wiedziałem, że zostaniemy wystawieni na próbę. Żeby dowiedzieć się więcej o przepowiedni musiałem mieć znajomości, właśnie wtedy poznałem ciebie. Rozpoznałem po słowach przepowiedni, że jest mowa o tobie. Nie byłbym sobą, gdybym nie wykorzystał tej sytuacji. Dzięki tobie zyskałem wiele potrzebnych sytuacji i miałem wiele do powiedzenia pewnej osobie. - zaciekawiona bardziej wsłuchałam się w jego słowa. - Żegnam cię. Za dużo się dzisiaj dowiedziałaś.
Odprowadziłam Louisa wzrokiem. Gdy upewniłam się, że odszedł uderzyłam złożoną pięścią w kamienną ścianę. Osunęłam się po niej. Byłam bezradna i wykorzystana. Lepiej być nie mogło.
Zilustrowałam jaskinię wzrokiem i dokładniej przyjrzałam się tej części, gdzie widziałam malutkie źródełko światła. Wstałam z zimnej posadzki i poszłam bliżej, by ocenić jak naprawdę wygląda sytuacja. W ciemnym rogu zauważyłam, że po ścianie ścigają się pojedyncze krople wody. Szybko zorientowałam się, że nade mną znajduje się źródło wody. Ale to światło? Po przyjrzeniu się dokładniej zwróciłam uwagę, że krople świecą swoim własnym światłem. Czyli to od nich pochodziło tajemnicze światło, ale co z zardzewiałą bramką? Rozejrzałam się dookoła. Naokoło same ściany jaskini. Dawno nieotwierana furtka musiała być wymysłem mojej wyobraźni.
Zaczęłam odchodzić w stronę "wyjścia". Zatrzymałam się nagle uświadamiając sobie, że plusk wody robi się coraz głośniejszy. Wolno obracając się w stronę dochodzącego dźwięku zobaczyłam jak krople wody skakają do równoległej ściany. Podeszłam bliżej, by zobaczyć ich wędrówkę i zauważyłam to. Malutką szczelinę. Przecisnęłam się przez nią i w tych egipskich ciemnościach doskonale widziałam zardzewiałą furtkę, która podobnie jak woda błyszczała światłem własnym.
Obeszłam furtkę z każdej strony. Po cholerę ktoś mógł stawiać samą furtkę? Gdzie reszta? Płot w sumie mógł być kiedyś postawiony, ale ktoś się go pozbył. Ale czemu? Znowu obeszłam furtkę z każdej strony, dotykając ją i brudząc ręce przez kurz, który przez lata zdobił zardzewiałą furtkę. Po chwili zastanowienia postanowiłam sprawdzić czy furtkę można otworzyć. Ruszyłam ją. Ani drgnęła. Ruszyłam ponownie zniecierpliwiona zwlekaniem. Furtka otworzyła się. Ze znudzeniem przeszłam przez nią nie spodziewając się, że wpakowałam się w cholernie trudną sytuację.
***
Z głośnym łoskotem upadłam na zimną zakurzoną posadzkę. Zakaszlałam od obłoków kurzu, które po moim lądowaniu unosiły w każdym calu po... ? Powstrzymując załzawione oczu rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w nieużywanej studni. Po ścianach w szaleńczym tempie spływały krople wody. W ciemniejszych zakamarkach zauważyłam zwiędłe już rośliny. Patrząc w górę obracałam się dookoła własnej osi. Zastanowiłam się jak by to było, gdy woda spływająca po ścianach napływała szybciej i czy byłaby możliwość, aby zalała studnię. W jednej chwili woda najwyraźniej słysząc moje myśli zrobiła to o czym myślałam. W jednej chwili cofnęłam wszystko, a woda cofnęła się i płynęła po ścianach pod prąd. Zastanawiając się nad tym podeszłam powolnym krokiem do jednej ze ścian. Trzymałam dłoń w powietrzu utrzymując kilka centymetrów odstępu od ściany. Krople zaczynały skakać do mojej dłoni, a ja pomyślałam o kuli uformowanej z wody. Przezroczysta ciecz zrobiła to o czym pomyślałam i koło mojej dłoni lewitowała kula wody. Odsunęłam się od ściany, a kula nadal pozostawała taka sama. Pomyślałam o tym czy można było by nią rzucić. Zamachnęłam się i rzuciłam kulę w równoległą ścianę. Woda rozprysła się na wszystkie strony, a ja wtedy przypomniałam sobie słowa, które ktoś wypowiedział w lesie przed uprowadzeniem przez Tomlinsona.
"Ex quibus iam habes aquam validam. Socius hodie ex aere, et terra - vestris subditis." - "Od dziś władasz potężnym żywiołem jakim jest woda. Powietrze od dziś jest twoim sprzymierzeńcem, a ziemia - twoim podwładnym."
Podeszłam do wyschniętych roślin. Pomyślałam o tchnięciu w nie życia, a roślina niemal od razu odzyskała żywy zielony kolor. Pomyślałam teraz o powietrzu. Zapragnęłam by uniosło kamień tak, aby lewitowało. Po chwili czekania powietrze wykonało moje polecenie, a ja pomyślałam, że teraz znacznie lepiej i łatwiej będzie mi pokonać Louisa i wpędzić jego udręczoną duszą na drogę do śmierci.
Nakazałam, aby kamień opadł na ziemię. W tej samej chwili pojawił się Louis, który wszedł najwyraźniej ukrytym wejściem. Zdezorientowany rozejrzał się dookoła i napotkał mnie. Patrzył na mnie wzrokiem pełnym gniewu i nienawiści. Ja odzyskawszy utraconą pewność siebie rozpoczęłam grę, której hybryda nie dożyje.
- Zły dzień? - zapytałam niewinnie.
________________________________________________________
Miałam ten rozdział dodać w piątek, bo nie być w pełni skończony, ale sobie pomyślałam, że może coś jeszcze wymyślę i ta-dam! ;D
Podoba Wam się nowe nieznane wcielenie Louisa? xD
Chciałam podziękować za ponad 7 tysięcy wyświetleń! Zakładając bloga nie spodziewałam się, że osiągnie taką wielką liczbę oglądalności! ;)
*Horan Hug dla Was* <33
Nie przedłużając, zapraszam do komentowania ;)
Może dobijecie do 10, co miśki? <3
Kocham Was :*
B.O.S.K.I.E!! Podejrzewam, ze Louis pomaga temu kto ukradl Kamien -,-
OdpowiedzUsuńPierwsza <3
UsuńJeden z lepszych rozdziałów jak do tej pory ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całe opowiadanie i z rozdziału na rozdział coraz bardziej mi się podoba :) Historia jest bardzo fajna, będę wpadać :) @kamilka1234
OdpowiedzUsuńŚwietne woow
OdpowiedzUsuńSuper :*
OdpowiedzUsuńświetny blog ♥ czekam na następne rozdziały *o*
OdpowiedzUsuńŚwietny. <3
OdpowiedzUsuńWow! Świetne, cudowne, zajebiste <3 uszanowanko ;3
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana w Versatile Blogger Awards, szczegóły na http://problems-are-part-of-life.blogspot.com/2014/01/versatile-blogger-awards.html
OdpowiedzUsuńczemu usunełaś wszystkie posty z tamtego bloga? :'cccccccc
OdpowiedzUsuńwiesz co? świetny pomysł! pomyśle nad tym :))
jakie posty z jakiego bloga? :D wybacz, nie bardzo rozumiem xD
Usuńcieszę się, że mój pomysł ci się podoba! :))
Przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej, już nadrabiam. Rozdział jest niesamowity i budzi emocje. Naprawdę nie spodziewałam się, jaką świnią jest Louis. Trochę pogubiłam się w fragmencie ze studnią i furtką, ale to raczej kwestia mojego zmęczenia, nie Twoja. Okej, Nina ma nowe moce, trzy żywioły, ale co z czwartym? Do głowy przychodzi mi pomysł, że może to Lou mam czwartą umiejętność, ale nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że Ninie uda się zbiec i że Louis się ogarnie. Rozdział jest naprawdę ciekawy, czekam na nn i pozdrawiam
OdpowiedzUsuń