czwartek, 16 stycznia 2014

16. - Pierwsza śmierć

[ NIALL ]

      Spędzanie czasu z Effy sprawiało mi dużą przyjemność. Elfka pokazywała mi rośliny, zwierzęta, o których istnieniu nawet nie śniłem. Pokazywała mi swój świat od innej strony; nie od ciemnej, złowrogiej, ale tej przyjemnej, błyskotliwej. Effy uświadomiła mi, że Ciemnogród jest miejscem pełnym przeciwności. Są starcia dobra ze złem. Są mieszaniny gatunków, które nigdy nie powinny przebywać w swoim towarzystwie, a tu - w Ciemnogrodzie - spędzają wiele czasu na takich rozrywkach jak polowanie na słabsze gatunki. Dzięki Effy zmieniłem podejście do tej wyspy. Już nie budzi we mnie tak wielkiego lęku jak na początku naszej wyprawy. W głowie już nie kołaczą mi myśli, że ta wyspa jest moją zgubą. Podejście do Ciemnogrodu diametralnie się zmieniło, ale to niestety nie zmienia faktu, że jak najszybciej pragnę wrócić do swoich towarzyszy i odnaleźć Kamień Pokoju. Ale obecność elfki podnosi mnie na duchu, bo jest jedną z nielicznych, z którymi mogę normalnie porozmawiać. Z uwagi na moje anielskie pochodzenie nie zdobyłem szacunku ze strony Niny, Zayna, Harry'ego i Louisa. Najlepiej z grupy rozmawia mi się z Liamem - on jako człowiek doskonale rozumie moje położenie. Gdy rozmawiam z Hayley czuję się dość dziwnie, nasze rozmowy zwykle wypadają niezwykle sztywne.

      Zeszłem na dół po drewnianych schodach. Szmer dochodzący z dołu stawał się coraz głośniejszy. Powoli stawał się nie do niewytrzymana. Zobaczyłem, że Effy wpatruje się z uwagą w okno wychodzące na zachód. Zbliżyłem się do niej i zauważyłem obiekt jej niezwykłego skupienia. Niedaleko nas na polanie zabawiali się tubylcy. Ich zachowanie sprawiało wrażenie jakby byli gotowi do natychmiastowego ataku; z czym się akurat nie pomyliłem.

      Nagle zbiegli się w okręg i wydarli ze swoich gardeł jeden ogromny krzyk i rzucili się na północ w szaleńczym tempie. Nie ukrywałem swojego zdziwienia, pierwszy raz widziałem i tubylców i takie zachowanie. Effy zauważyła moją reakcję i zaśmiała się nerwowo.
- Pierwszy raz ich zobaczyłeś? - kiwnąłem głową. - Mam nadzieję, że to ostatni raz.
- Czemu? - zapytałem.
- Opowiem ci po drodze. Chodź, chyba będziemy musieli kogoś uratować. - Effy złapała mnie za rękę i pociągnęła w tym samym kierunku do którego udali się tubylcy.

      Stąpaliśmy ostrożnie, by nie nastąpić na żadną pułapkę zastawioną za istotami, po których śladach szliśmy. Chociaż nie było to nazbyt trudne, ponieważ zwierzątko Effy - chochlik Peeston - wynajdował pułapki w niezwykłym tempie, musieliśmy być tylko ostrożni na wypadek, gdy któryś z tubylców odłączył się od grupy na zwiady.

- Wyjaśnisz mi o co chodzi z tymi tubylcami?
- Ci tubylcy to pokolenie Kirijorgan, podwładni wielkiego władcy, który kiedyś zamieszkiwał tą wyspę. Wiele korzyści sprowadził na wyspę, jednak nie potrafił porozumieć się z prawdziwą władczynią Ciemnogrodu - Sordią. Stale prowadzili ze sobą niekończące się kłótnie o terytorium i inne mało znaczące sprawy. I kiedy mieszkańcy Ciemnogrodu zaczęli powoli umierać, Kirijorgan wpadł w szał i oskarżył królową Sordię o sabotaż. Władczyni wpadła w niepohamowany gniew i z powodu oskarżenia w jej stronę rzuciła klątwę na pokolenie władcy - od teraz jego przyszłe pokolenie cofnie się w rozwoju, tak, że nie przetrwają nadchodzących wydarzeń... A teraz, zaledwie kilka miesięcy temu tubylcy zaczęli myśleć. Nadrobili swój rozwój intelektualny, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Tubylcy zaczęli napadać na elfy, porywali chochliki. Zaczęli uważać się za władców tej wyspy. Nie zastanawiałeś się czemu moja chatka jest ukryta w cieniu drzew i jest porośnięta gąszczem? To jeden z wielu pomysłów kamuflowania się.

      Usłyszeliśmy cichy szmer za plecami. Peeston został postrzelony. Z łuku, z ręki tubylca. Effy jako istota bardzo wrażliwa zaniosła się cichym szlochem, a ja rozgniewany zacząłem szukać łucznika. Nikt w mojej obecności nie będzie nikogo postrzelał. Nawet zwierzęcia. Szukany przeze mnie łucznik był słabo zakryty przez drzewo, ale zdążyłem uchylić się przed kolejną wypuszczoną strzałą. Jesteś głupi, Niall. Posiadasz anielską tarczę ochronną.

       Rzuciłem się na tubylca, a on roztargniony nie zdążył zareagować na mój atak. Jednym ruchem wyrwałem mu z ręki łuk i popchnąłem tubylca na ziemię. Przycisnąłem mu łuk do gardła, by nie mógł się poruszyć. Złość emanowała ze mnie, a łucznik był coraz bardziej wystraszony. Przez Ciebie się boi, Niall.

      Moje oblicze gwałtownie złagodniało. Jestem aniołem, co ja robię? Ocknąłem się i wytrzepawszy spodnie z ziemi, ostatni raz spojrzałem na tubylca. Powiedziałem krótkie anielskie zaklęcie a łucznik odszedł jakby we śnie do swojej osady. Odwróciłem się i zacząłem szukać wzrokiem Effy. Klęczała nad Peeston'em i ocierała oczy od wyschniętym łez. Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu, w celu pomocy, wsparcia. Elfka przytulając się do mnie zaniosła się głośnym płaczem. Peeston umarł.

      Tkwiliśmy w takim bezruchu kilka minut, a płacz powoli wygasał. Effy odsunąwszy się ode mnie kolejny raz przetarła oczy ręką i wypowiedziała słowa, których nigdy nie spodziewałem z jej ust:
- Jeszcze pożałują, że nas zaatakowali.

      Wstała i żwawym krokiem skierowała się do dalszej drogi. Poszedłem w ślad za nią i ku mojemu zdziwieniu przez moment, gdzieś w głębi miałem ochotę powiedzieć to samo, co Effy. Co się stało ze mną stało? Ta wyspa, albo otoczenie, sprawia, że nadchodzą zmiany, których się kompletnie nie spodziewamy. Wpadają do naszego umysłu bez pozwolenia i mimo naszej woli zmieniają tok myślenia. Nadają nam nowy charakter.

      Wędrówka za śladami tubylców trwała dość długo. Zatrzymaliśmy się nagle słysząc czyjeś głosy, dla mnie znajome głosy.
- Nie możemy tam iść. Nie jesteśmy bezpieczni, gdy zachodzi słońce. Przyjdziemy tu jutro i dokładnie zbadamy okolicę.
- Obawiam się, że szybko do schronienia nie dojdziemy.

      Wyjrzałem zza drzew by spojrzeć na gwałtowny pościg tubylców za jakimiś postaciami. Powoli zorientowałem się, że mój słuch mnie nie zawiódł, a tajemnicze postacie to istoty z mojej grupy. Razem z Effy biegliśmy truchtem za atakiem tubylców. Zbliżając się coraz bardziej zauważyłem, że jeden z moich towarzyszy wpadł w pułapkę. Zahaczył stopą o lisią nitkę, a automatycznie zza drzew wyszli łucznicy. Effy skryła się za moimi plecami i z zapartym tchem czekaliśmy na przebieg nadchodzących wydarzeń.

      W pewnej chwili elfka pociągnęła mnie za rękę i wskazała na urwisko. Na kamiennej skale stała Hayley z różdżką w dłoni. Zayn najwyraźniej gorączkowo szukając planu ucieczki spojrzał za siebie i spoglądając na sylwetkę czarownicy wiedział, co należy wykonać. W tym samym czasie, gdy z Liamem zaczął spadać w głąb urwiska, rudowłosa wysłała telepatyczny rozkaz do mnie, jak i Effy. Już wiedzieliśmy co mamy zrobić.

       Obserwowaliśmy jak tubylcy wyciągają Harry'ego z ogromnej wykopanej dziury w ziemi. Zaczęli go wiązać lisią nitką, a następnie przywiązali jego nogi i ręce do bambusowego patyka i w takiej pozycji Styles wisiał przez całą drogę do wioski pokolenia Kirijorgan.

      Ponownie razem z Effy szedłem za śladem bardzo agresywnych istot. Elfka ciągle chowając się za moimi plecami szła z pewną niepewnością i strachem. Jej dawna pewność siebie ulotniła się, gdy każdy krok zbliżał nas do wioski pełnej tubylców. Jednak szła dalej. Ciągle przezwyciężając strach szła za mną, niemal przytulona do moich pleców.

- Musimy tam iść? - zapytała cicho Effy.
- Nie mamy wyjścia.

________________________________________________________
Oto rozdział 16!
I co myślicie?
Chciałam go jeszcze trochę rozwinąć, ale zdecydowałam, że lepiej będzie to zostawić na następny rozdział.
Praktycznie nic takiego się nie dzieje, jakby to samo zdarzenie co poprzednio tylko z innego punktu widzenia, ale jednak coś nowego jest :)
Ja od poniedziałku zaczynam ferie *jupi!* i będę starała się, aby rozdziały wychodziły dłuższe i ciekawsze, przynajmniej taki mam zamiar :D
Nie przedłużając, do następnego :**

Gorąco dziękuję Angie Rose za nominację do Liebster Award. Odpowiedziałam na twoje pytania, więc zapraszam do zajrzenia do zakładki LA :)))

Kocham Was ♥

6 komentarzy:

  1. C.U.D.O!! Nigdy nie spotkalam tak zajebistego opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zobaczyłam tytuł... Pierwsza myśl to to, że umrze Niall lub Effy, ale ostatecznie zakończenie okazało się nieco bardziej pomyślne, choć szkoda mi zwierzątka elfki. Po za tym, nie sądziłam, że nasz kochany blondasek może być taki agresywny. No i najgorsze - co z Harrym? Czy oni go zeżrą jak jakieś nikczemne kanibale? Mam nadzieję, że nie! I gdzie jest Louis i Nina? To pytanie nie wychodziło z mojej głowy odkąd tylko zaczęłam czytać! Mam nadzieję, że mój kochany idol nie zrobił nic przyjaciółce Hayley! Chyba bym tego nie zniosła!
    Przepraszam, że tak późno komentuję. Czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
  3. SUPER! Przy okazji zapraszam do czytania, komentowania i obserwowania mojego bloga!

    http://i-want-you-to-stay-one-direction-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń