sobota, 22 lutego 2014

20. - The End

[ HAYLEY ]

      Długo zastanawiałam się, jak można byłoby uciec od śmierci. Nie chciałam oddawać mocy, nie chciałam zostawać Duszą. Powodów przeciw śmierci było cholernie dużo. Jednomyślnie po głębszym zastanowieniu się, zdecydowałam, że oddam coś innego. Nie moc, a pieczęć. Pieczęciem był tytuł Naznaczonej. Łatwo i bez większych trudności pozbyłam się go i przekazałam Ninie. Najgorsze było znalezienie potrzebnego zaklęcia. Oczywiście, znalazłam zaklęcie, ale wyżarło ono ze mnie sporą energię. Nie łatwo oddać cząstkę swojej duszy. Biegnąc przez wąską dróżkę prowadzącą do tronu czułam pod swoimi stopami, jak skała osuwa się pode mną. Bez zastanowienia włożyłam dłoń w dziurę nad oparciem głowy tronu i wyciągając różdżkę krzyczałam słowa zaklęcia. Nielegalnego. Moja tęczówka oczna zasnuła się mgłą i w tej samej chwili Harry, z którym porozumiewałam się telepatycznie zabił Ninę zaklęciem uniwersalnym. Dostępnym dla każdej istoty. Avada Kedavra. Ten czar można użyć bez różdżki. Sytuacja była dzięki temu łatwiejsza. W tej samej chwili Nina stała się Nieustraszoną Duszą.

      Ale przecież Dusza musi mieć w sobie magię. Nina miała. Wampirzyca oddaliła się od grupy pewnego razu, ponieważ usłyszała tajemnicze pomruki. W tej chwili wkroczyła elfka. Wypowiedziała starożytne zaklęcie znane tylko jej rodowi. Moja przyjaciółka miała w sobie najczystszą magię. A najczystszej magii nie można się pozbyć. Istota musi umrzeć z posiadaniem magii. Nie ma innej opcji.
Pierwszy warunek Nina spełniła; posiadała magię.

      Drugi warunek; musi być Naznaczona. Oddałam swoją pieczęć. Drugi warunek został spełniony.
Trzeci warunek; musi umrzeć oddając moc i stając się śmiertelna. Nina oddać mocy nie mogła, a zaklęcie Avada Kedavra samo w sobie sprawia, że ofiara staje się śmiertelna. Warunek został spełniony.

      Nina umarła. W tej samej chwili stała się Nieustraszoną Duszą. Diament Nadziei się ujawnił. W dziurze nad oparciem głowy było miejsce spoczynku Diamentu. Dlatego wyciągnęłam dłoń w tamto miejsce. Czułam jak artefakt spoczywa w mojej dłoni. Spadałam jednak na dno, którego nie ma. Musiałam szybko zebrać resztki swojej siły, aby unieść się w górę na ocalałe skrawki jaskini, które pozostały po wybuchu, który wyniknął po odbitym bardzo potężnym zaklęciu.

       Oddalając się od „dna” widziałam jak ciało Niny się rozpada. Zaczyna zamieniać się w proch. Była to część dla mnie wiadoma, ponieważ wampirzyca musi pozbyć się swojego fizycznego ciała. Przez moment ma swoje ciało, może kogoś dotknąć. Ale potem nie może. Dusza jest tak naprawdę niewidzialna. Ja ją widzę, ponieważ mam w sobie moc i możliwość kontaktu z życiem pozaziemskim. Dla innych istot Dusza jest niewidoczna. Jest możliwość, że Dusza sama chce się pokazać. Wtedy istota bądź śmiertelnik są w stanie ujrzeć niewidzialne, prześwitujące „ciało”.

      Nina pozwoliła się pokazać. Dała możliwość pokazania tego, kim się stała. Chciała, aby Tomlinson ujrzał jej potęgę. Hybryda za swoją zdradę została przez nią skazana na wieczne cierpienie. Rzucona w otchłań będzie żyła nie mogąc zaznać ratunku z niczyjej strony.

      Pojawiłam się, gdy ciało Louisa znikło z zasięgu wzroku Niny i wszystkich Wybrańców. I Effy. Elfka odegrała ważną rolę w całej wyprawie, mimo, że dowiedziałam się o tym długo po minionych wydarzeń. Effy jest przedstawicielką swojego rodu. Niestety, jest jedyną przedstawicielką. Rodzina blondwłosej sięga od korzeni istnienia świata i otrzymała od królowej Sordii pewien dar; potrafi rozmawiać ze zmarłymi. Effy była w stanie porozmawiać z Duszami i od naszego przybycia na wyspie była w stałym kontakcie z Sordią, Gordonem i Onkelem. Elfka wierzyła, że jestem Wybawicielką. Może po części nią byłam, może nie. Może moją rolę przejęła Nina. Zbyt dużo jest tych „może”. Ale nie da się nie myśleć, co by było „gdyby”. Kilka razy byliśmy krok od śmierci. Kilka razy uratowaliśmy się. Ale gdyby ktoś z nas zginął? Gdyby Niall nie uratował Harry’ego? Sytuacja w podziemiach  przebiegła by inaczej.

      Pamiętam, jak widziałam na zmutowanych zwierzętach znak upadłych aniołów. Okazało się, że istota, która uciekła z Fagry była w zmowie z Michaelem i po prostu rysowała swoje znaki rozpoznawcze, wtargnęła do moich snów i namówiła mekendorów do współpracy. A potem, Michael jako istota współpracująca zabiła upadłego anioła. Współpraca dla niego była obcym i nieznanym słowem.

      Długo zajęło mi wyjaśnienie moim towarzyszom cały plan, który zawarłam z wampirzycą. Wszyscy dziwili się, że byłyśmy w stanie coś takiego zorganizować. Sama przyznam, że mój plan był skomplikowany i musiałam poświęcić trochę czasu, aby dopracować szczegóły bez żadnej skazy. Ale udało mi się. Wygrałam wojnę.

      Liam, który nadal nie pozostał zaakceptowany, odetchnął z ulgą, gdy powrócił na ojczystą ziemię. Rzuciłam na niego czar, aby nie pamiętał tego co się zdarzyło i dodatkowo dałam mu naturalną obronę przed krwiopijcami. Zasłużył na mały ratunek od szybkiej śmierci. Mam nadzieję, że jego psychika wkrótce nie przypomni sobie tego, co się zdarzyło. Myślę, że śmiertelnik powinien żyć życiem, które zna od dzieciństwa. Niech nie wkracza w świat zupełnie mu obcy.

      Niall nie powrócił do swojego świata. Pozostał w Ciemnogrodzie, aby pomóc elfom i chochlikom przywrócić dobrą chlubę tej wyspy. Anioł zapragnął, aby Ciemnogród stał się taki jak za panowania pierwszej królowej. Nie sądzę, aby był to jedyny powód jego pozostania na wyspie. Horan zbliżył się do Effy. Zaczęło mu na niej zależeć i zapragnął ją chronić. Elfka nie pozostała dłużna i  odwzajemniła jego uczucie. Między nimi wybuchło potężne uczucie; miłość.

      Harry jako jedyny pozostał nieusatysfakcjonowany. Kochał Ninę, ale ona będąc Duszą nie mogła odwzajemnić jego uczucia. Oboje zostali skazani na samotność. I to z własnego wyboru. Sądząc po minionych wiekach zapewne zdążył już kogoś poznać. Albo postanowił być samotny.

      Nina zostając Duszą wkroczyła w świat pozaziemski. Zaczęła ingerować w sprawy ludzkie, a jej charakter gwałtownie się zmienił. Zaczęła bezinteresownie pomagać. Kiedyś nie mogłam sobie wyobrazić, że wampirzyca będzie służyć pomocą i radą. Nina zmieniła się na lepsze. Teraz dobrze czuje się w swoim "ciele".

      Louis zapewne nadal spada w ciemną otchłań. Nie ma możliwości na dalsze życie. Minęło dużo wieków od chwili jego wygnania. Jest możliwość, że zginął w wyniku głodu, albo sam postanowił zakończyć swoje cierpienie. Nie wiem, jak jego umysł pracuje, więc niczego nie mogę się spodziewać.

      Zayn niebywale ucieszył się, gdy mnie zobaczył. Zdążyłam zauważyć, że myśl o tym, że umarłam niezmiernie go zasmuciła. Na początku nie mógł uwierzyć, że przed nim stoję. Nie potrafił dopuścić mnie do siebie. Ale gdy otrząsnął się z bezsensownego smutku zrobił coś czego się nie spodziewałam. Jego wargi przylgnęły do moich.

      Od naszej wyprawy do Ciemnogrodu minęło siedem wieków. Od tamtego czasu nie utrzymuję kontaktu z nikim, prócz Zayna. Moja przyjaźń z Niną zakończyła się. Widziałam ją zaledwie kilka razy, gdy zostawałam wzywana przez Sordię lub jej wysłanników. Zerwana przyjaźń wywołała we mnie spory żal, ale zdążyłam zapomnieć o byłej wampirzycy. Nigdy nie rozpamiętywałam przeszłości.

      Z Zaynem połączyło mnie głębokie uczucie, które trwa do dziś. To śmieszne, że jestem jedyną czarownicą ze Stowarzyszenia, która związała się z kimś. Żadna z moich poprzedniczek nie zaznała miłości. Czarownice urodzone od XXII wieku weszły w moje ślady. Bardziej doceniają aspekty życiowe. Żyją własnym życiem i nie pozwalają sobą rozkazywać. Wiedzą czego chcą. Zupełnie jak ja.

      Wierzę, że moja przygoda z Wybrańcami zakończyła się. Wszystko wróciło do normalności. Mekendorzy zostali jednak wygnani do innego wymiaru. Upadłe anioły zostają teraz zsyłane do krainy Dusz w celach badawczych. Nie jestem jednak zainteresowana jak przebiegają badania. Obiecałam sobie, że będą trzymać się z daleka od upadłych aniołów.

      Aktualnie mamy XXVIII wiek. Nic do tej pory się nie wydarzyło. Wszystko współpracuje ze sobą, a zło zostało wytępione. Na zawsze.

Ta historia dobiega końca. Nasza wspólna historia dobiega końca. Wszystko ma swój początek i koniec. Czasem jest szczęśliwe zakończenie, innym razem... niekoniecznie.
U nas koniec jest taki jaki jest.

_______________________________________________________
A oto wyczekiwany epilog.
Dziwnie pisało mi się ten rozdział z uwagi na to, że jest to ostatni post na tym blogu.
Zżyłam się z tą historią, jak i zarówno Wami.
Nie mam pojęcia co tutaj napisać.
Nie jestem dobra w pożegnaniach, ale wiem, że muszę Wam podziękować.
Za wszystkie wejścia, za komentarze, za głosy w ankietach.
Dziękuję Wam z całego serca. Żadne słowa nie opiszą mojej wdzięczności.
Chciałabym Was wszystkie uściskać i podziękować Wam w cztery oczy, ale niestety jest to niemożliwe ;c
Proszę Was o ostatni komentarz na tym blogu, choćby krótkie "Przeczytałam".
Zrobicie to dla mnie?
Ja się ze smutkiem żegnam i oświadczam, że
blog "Życie jest śmiałą przygodą albo niczym" został oficjalnie zakończony.
 Możecie mnie teraz znaleźć tylko na blogu "Jesteś moją regeneracją."
Żegnam Was.
Nie zapomnijcie o mnie, skarby ♥

środa, 12 lutego 2014

19. - "Oczy czarownicy pokryła powieka"

[ LOUIS ]

      Widok związanych istot niebywale mnie ucieszył. Lubiłem widzieć cierpienie na ich twarzach. Zależało mi na wygranej, nie obchodziły mnie ich uczucia. Zawsze jestem w zwycięskiej grupie, a moi "towarzysze" byli daleko od zwycięstwa. Przez kilka wieków razem z Michaelem opracowywałem plan posunięcia się o zdradę. Kradzież Kamienia Pokoju była niezwykle dopracowana. Michael zajmował się stwarzaniem dobrych pozorów wśród Stowarzyszenia Czarownic, a ja miałem dowiedzieć się, kto będzie brał udział w wyprawie. Miałem rozpracować charaktery wszystkich Wybrańców i Naznaczonej. Tymczasem Michael uczył się pozyskiwania magii z natury. Oboje mieliśmy spory wkład. Udało nam się tak dużo wykonać, nie dopuścimy, aby nasz idealny plan legł w gruzach. Za dużo czasu poświęciliśmy na to. Gdyby teraz coś poszło przeciw naszemu scenariuszowi, musielibyśmy zmienić taktykę, która by nas sporo kosztowała. Jednak tylko głupcy opracowują jeden plan. Ja z Michaelem mieliśmy opracowany także plan B, który wspólnie uznaliśmy za awaryjny.

 - Witaj. - odpowiedziała jadowicie czarownica.

      Michael roześmiał się szyderczo. Jego pewność siebie emanowała na wszystkie strony. Podobnie było ze mną. Wiedziałem, że wygramy. Jednak spodziewałem się, że związane istoty będą próbowały nam przeszkodzić. Nie zrobią jednanic co jest przeciwne przepowiedni o Diamencie Nadziei. Hayley będzie musiała oddać moc, ale ta osoba nie dostanie jej umiejętności ani znajomości zaklęć. Istota, która zostanie obdarowana magią nie będzie miała nic poza nią. Będzie zdana tylko na siebie, ale oczywiste, że sobie nie poradzi. Michael, który wystarczająco opanował umiejętności pozyskiwania magii z natury bez trudu pokona ową istotę.

- Jak podoba wam się to miejsce? Czyż nie jest...
- Nieodpowiednie dla ciebie? - dokończyła czarownica za Michaela.
- Miałem na myśli 'mokre'. - upadły anioł spojrzał na przepaść, która znajdowała się niedaleko niego. I niedaleko mnie. Tak naprawdę woda była wszędzie.
- Jaki masz zamiar? - spytał człowiek.
- Macie. - poprawiłem śmiertelnego i wtrąciłem się do rozmowy. - Na początek najchętniej bym cię zabił, skręcenie ci karku to dla mnie nic trudnego, jednak zostawię sobie tą przyjemność na ostatnią część naszej wspólnej zabawy.
- Nazywasz to zabawą? - spytała jadowicie Nina. - Bawienie się nami w kotka i myszkę jest dla ciebie zabawne?
- Skarbie, i tak byś się tutaj znalazła.
- Silas nie powiedziała wam całej przepowiedni? - zapytał Michael.

      Wszyscy rozejrzeli się po swoich twarzach. Byli zdziwieni i zaciekawieni. No pewnie, że Pierwsza nie powiedziała wszystkiego. Nie chciała brudzić sobie rąk.

- Powiedziała to, co wiedziała. - Hayley broniła Silas.
- Myślałem, że wyczujesz fałsz w jej głosie. Czarownice podobno wiedzą, gdy ktoś kłamie, prawda? Znają także los każdej istoty... - zacząłem.
- Nie zawsze odczytujemy czyjeś kłamstwo. Co do losu... wszystko się zmienia,  czasem nie widzę żadnej przyszłości. Tak naprawdę są to mity stworzone, żebyśmy budziły większy szacunek. Jesteśmy cholernie dumne i nie możemy sobie pozwolić, aby ktoś nas lekceważył. - warknęła Hayley i szybko zasłoniła dłonią usta. Nie mogła uwierzyć, że właśnie wypowiedziała słowa, które chciałem usłyszeć.
- To był czar sprawiający, że dana osoba powie wszystko i nie będzie umiała kłamać. Właśnie o to mi chodziło. Żebyś się przyznała, że wy - czarownice - nie jesteście wcale takie szlachetne. - upadły anioł zaśmiał się szyderczo.
- Czemu tak ci zależy na  oczernieniu czarownic? Sam płaszczyłeś się przed Silas. - usłyszałem głos, którego cholemie nienawidziłem.
- Czekaliśmy na ciebie, aniołku. - uśmiechnął się niewinnie Michael.

     Uwięzione istoty poruszyły się niespokojnie, wyczuwały z Horanie deskę ratunku. Niedoczekanie ich. Anioł stąpał ostrożnie rozglądając się dookoła. Kątem oka obserwowałem go i patrzyłem na Wybranych. Michael podszedł do anioła, a ten instynktownie się cofnął. Ręce zacisnął w pięści, a jego wzrok był twardy i skupiony. Ciekawe czy zauważył, że upadły anioł lekko widocznie porusza wargami.

     Nagle nastąpił potężny wybuch. Ziemia pod nami się zatrzęsła, a woda znajdująca się naokoło nas zaczęła napływać z każdej strony. Światło wytworzone prawdopodobnie odbitym zaklęciem zmusiło nas wszystkich do natychmiastowego zakrycia oczu. Potem poczuliśmy gwałtowny podmuch wiatru i powstrzymywałem się z całej siły, aby nadal pozostać na wąskiej skale. Dookoła nas wirowały krople wody, które stały się niemal ostrym szkłem boleśnie raniącym moje ciało. Czułem, że jest coś nie tak. Zorientowałem się, gdy kamienna skała zaczęła się kruszyć. Spojrzeliśmy na siebie ze strachem, a Wybrańcy, którzy zdążyli się uwolnić cofnęli się i stanęli na skrawki skały, które jedyne się nie kruszyły. W jednej chwili Williams pobiegła przez wąską ścieżkę prowadzącą do tronu, a skała pod nią zaczynała runąć w dół. Czarownica złapała się tronu, włożyła dłoń w dziurę nad oparciem głowy, wyciągnęła różdżkę i krzyknęła tajemnicze słowa w stronę Niny. Zauważyłem, że tęczówki obu dziewczyn zasnuły się mgłą i w chwili, gdy skała opadła na dno bez końca, oczy czarownicy pokryła powieka.

       Przyjaciele Williams zaczęli krzyczeć, jednak Nina pozostała taka sama. Kompletnie zignorowana fakt, że jej przyjaciółka właśnie ginie. Zatrzymała nawet ręką Horana, który chciał wyskoczyć, aby złapać czarownicę. Uspokoiła wszystkich wzrokiem i podnosząc ręką rzuciła nami wszystkimi o ścianę. Zabrakło nam tchu by odetchnąć. Lekko obróciłem twarz w stronę Madlocka i zauważyłem jak jego ciało pokryte było jego własną krwią. Mrugnął do mnie i wypowiedział ciche zaklęcie, które pobrało z niego ostatnią energię na którą było go stać. Upadły anioł przestał być nieśmiertelny.

      Zaklęcie spowodowało mały podmuch wiatru. Oczy Niny zasnuły się mgłą, a jej całe ciało zaczęło się kruszyć i zamieniać w proch. Wpatrywałem się w to zjawisko szeroko otwartymi oczami i nagle musiałem zasłonić oczy dłonią, by nie oślepnąć. W moje ślady poszli wszyscy pozostali. Gdy światło zaczęło ciemnieć odsłoniłem oczy i zobaczyłem jak ciało Niny prześwituje. Jakby było utkane z delikatnych, niewidzialnych nici. Nina stała się Nieustraszoną Duszą.

      Wszyscy wpatrywaliśmy się w nią jakby niczym była królową, obiektem zachwytu. Nie mogłem uwierzyć w to, co się dzieje. Przecież nie tak miało być! Williams miała umrzeć, ona miał stać się Duszą! To dla mnie klęska! Nina jest Duszą, a Hayley nadal ma swoją moc i umiejętności. Czeka mnie zagłada. Dokładnie ilustrując całą sytuację, powoli zacząłem się wycofywać.
- Nigdzie się nie wybierasz. - usłyszałem jadowity głos anioła.
      Złapał mnie za kark i czułem jak ma nade mną przewagę siłową. Zmusił mnie abym spojrzał nowo narodzonej Ninie prosto w twarz. Była wampirzyca spojrzała zadziornie na mnie i przywołała żywioł wody, aby mnie schwycić. Pierwszy raz widziałem, aby woda miała coś w rodzaju kształtu.
- Skazany. - powiedziała Dobrev niczym kat na egzekucji.

Poczułem silne pchnięcie i zostałem wrzucony w wieczną wędrówkę do dna, którego nie ma.

_______________________________________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Proszę, wybaczcie mi, że nie dodałam tydzień temu rozdziału, ale po prostu nie wyrobiłam się w pisaniu, a w szkole miałam istne urwanie głowy ;c
Rozdział wyszedł mi chyba trochę krótko, za co także przepraszam, no wybaczcie ;c
Ten blog dobiega końca i do końca został tylko epilog, chyba, że wpadnę na pomysł i napiszę jeszcze 20 rozdział. Naprawdę nie wiem, muszę się zastanowić, jakie informacje powinnam jeszcze Wam przekazać.
W związku z tym najbliższy rozdział/y pojawi/ą się nieregularnie.
Za te zmiany przepraszam, ale po prostu mam coraz mniej czasu, a ferie - niestety - skończyły się ;c
Przypominam, że tego bloga otwieram zaraz po zakończeniu obecnego ---> Jesteś moją regeneracją.

Głosujcie na tego bloga na stronie http://onedirectionfanfictionslist.blogspot.com/ (ankieta po lewej).
 http://spis-blogow-1d.blogspot.com/2014/02/blog-miesiaca-luty.html  (ankieta po prawej)
Z góry dziękuje za oddane głosy! :**