[ ZAYN ]
Niewiedza doprowadza do szału. Każda moja komórka drga z podniecenia. Hayley została pochłonięta przez urwisko. Anioł nie wrócił ze swojej akcji ratowniczej. W tym czasie zostaliśmy napadnięci przez jakieś latające pasożyty. A po ich zamordowaniu Liam zauważył, że Louis i Nina rozpłynęli się w powietrzu. Gorzej być nie mogło. Jakbyśmy mieli za mało problemów. Teraz zostaliśmy we trójkę: ja, Harry i Liam. Prawda, że super? Na dodatek jesteśmy w rozsypce, bo słońce zachodzi za horyzont i najbardziej sensowne wyjście to wrócić jak w najszybszym czasie do naszego schronienia. Przecież nie wiemy co może nas dopaść. Dość długo nie byłem na wyspie. Może pokolenie tubylców zmądrzało? Może stworzenia żyjące tutaj uświadomiły sobie, że mają władzę nad wyspą? A może elfy zgarnęły dla swoich celów znaczne części Ciemnogrodu? Nie umiem odpowiedzieć na te pytania i z pewnością nie dostanę szybko odpowiedzi. Jak narazie pozostaje tylko pogodzenie się z tym faktem. Chociaż to nie zmienia mojego uczucia, że w obecnym momencie najbardziej mi zależy na zobaczeniu Hayley żywej.
- Stary, popatrz. W tej skale jest wydrążona jaskinia. - usłyszałem głos Harry'ego skierowany do mnie.
- Widać, że latarnia płonie. - dodał Payne.
- Nie możemy tam iść. Nie jesteśmy bezpieczni, gdy zachodzi słońce. Przyjdziemy tu jutro i dokładnie zbadamy okolicę.
- Obawiam się, że szybko do schronienia nie dojdziemy. - czuć było drobną panikę w głosie Liama.
- Co...
Wypowiedź Harry'ego stłumiły okrzyki tubylców. Biegli w naszą stronę umorusani błotem, a w dłoniach ściskali płonące pochodnie. Zauważyłem, że nie są pogodnie nastawieni. Spojrzenia i ruchy moich dwóch pozostałych towarzyszy mówiły za siebie - uciekaj.
Ogarnęła mnie fala mieszanych uczuć, bo chciałem poznać intencje tubylców, a poza tym zaciekawiłem się faktem, że postanowili na nas napaść. Nigdy nie napadali na inne "osady". Elfy były bezpieczne, zwierzęta także, a ja z moją rodziną nie mieliśmy powodów by się ich obawiać. Jaka rzecz w funkcjonowaniu tubylców uległa zmianie?
Razem z Harrym i Liamem wymieniłem szybkie spojrzenia i zaczęliśmy biec wzdłuż urwiska. Tubylcy podążyli za nami rycząc z podniecenia. Jednak czułem, że zaplanowali coś więcej niż napaść. Jeśli zdołali rozwinąć swoją inteligencję do obrania celu, namierzenia go, to na pewno zdołali także wymyślić plan B, gdyby pan A się nie powiódł. I zauważyłem punkt główny planu B - pułapka. Między drzewami zaplątana była nitka z lisiej skóry, która jest nierozerwalna. Jest sztywna i nie sposób jej pociąć ani zerwać. Idealna nitka, aby kogoś związać i porwać, nieprawdaż?
Głęboko zagłębiając się w swoich rozmyśleniach nie zauważyłem faktu, że moi towarzysze mnie wyścignęli. Wlekłem się z tyłu, widząc biegnące odwrócone do mnie tyłem postacie. Były daleko w przodzie. Nie zastanawiając się długo, krzyknąłem krótki rozkaz skierowany do obu postaci:
- Stójcie!!
Harry nie zdążył zahamować i zahaczył stopami o lisią nitkę. Wpadł do zastawionej pułapki, a za drzew wyszły genialne zakamuflowane postacie przyłączone do tubylców. Trzymali w dłoniach łuki i z pewnością nie zawahali się ich użyć. Spojrzałem za siebie wgłąb urwiska i zobaczyłem JĄ. Uśmiechnąłem się wbrew mojej woli i szybko odwróciłem się w stronę Liama, aby pokazać mu na migi, że ma wskoczyć w urwisko. On odwracając się do tyłu zrozumiał o co mi chodzi i zaczął bezgłośnie poruszać wargami. Zrozumiałem i zacząłem liczyć razem z nim.
- Trzy. - powiedzieliśmy równo.
Zaczęliśmy spadać w dół, ale nagle poczuliśmy magię, która doprowadziła nas do kamiennego otworu. Stanąłem na nogi, a nasza wybawicielka odwróciła od nas wzrok i wykonała jakiś tajemniczy gest do postaci, która stała nad urwiskiem. Nie zdążyłem zobaczyć kim była ta postać, jednak przed oczami mignęły mi blond włosy. Nie zainteresowałem się tym faktem, miałem ochotę stać i podziwiać urodę mojej ukochanej.
- Żyjesz. - szepnąłem cicho.
- Żyję. - odszepnęła Hayley.
- Co teraz zrobimy? - zapytał Liam, przy czym zepsuł mi i Hayley tą cudowną chwilę, kiedy patrzeliśmy w sobie oczy tracąc kontakt z rzeczywistością.
- Jak to co? Wracamy do schroniska. Dosyć atrakcji na dzisiaj. - stanowczy głos Hayley odbijał się echem od nieznanej czeluści urwiska.
- A Harry?
- Zajmą się nim... moi znajomi. - powiedziała wymijająco Hayley. - Trzymajcie się. Teleportacja nie jest dosyć przyjemna. - usłyszałem i jakaś tajemnicza siła pociągnęła mnie w nieznany wir.
Tajemnicza bańka okalała nasze schronienie i jezioro. Miała nas chronić przed nieprzyjemnościami związanymi z napadami zmutowanych zwierząt lub choćby ataku tubylców. Każdy z nas marzył tylko o odpoczynku; nie tylko fizycznym, bardziej psychicznym. Atrakcje, których doznaliśmy dzisiaj nie były ani trochę przyjemne, były wręcz odrażające. Odpoczynek jak najbardziej jest konieczny.
Słońce całkiem zaszło za horyzont. Wyszedłem przed drewnianą chatkę i usiadłem na schodku. Ciemność naokoło mnie dawała mi pewny rodzaj ukojenia. Swoją delikatną dłonią głaskała po głowie i tuliła do snu. Jednak pewna osoba zbudziła mnie do myślenia i nie dała oddać się w objęcia Morfeusza. Hayley przysiadła do mnie opatulona dość cienkim kocem. W dłoni trzymała dwa kubki gorącej herbaty, przy czym jeden podała mi do ręki. Wziąłem go i uśmiechnąłem się do rudowłosej.
- Obiecałam ci szczerą rozmowę. Nie chcę przedłużać twojego czekania na nią. Więc pytaj, postaram odpowiedzieć na każde twoje pytanie. - jedwabny głos Hayley działał na mnie jak najostrzejsze ostrze.
- Czy jest osoba, która zasługuje na ciebie? - spytałem bojąc się odpowiedzi.
- Zayn... wiem, że nie jestem ci obojętna, ale także wiem, że ty wzbudzasz we mnie skrajne emocje. Z jednej strony nie mogę na ciebie patrzeć, ale z drugiej pragnę nacieszyć oczy twoim widokiem, by nie stracić ani sekundy. I chociaż te dwa uczucia się wykluczają, takie emocje we mnie wzbudzasz. Nie mogę tego pojąć i właśnie za to siebie nienawidzę; rozwiązuję zagadki nie związane ze mną, ale mojego życia nie umiem rozwiązać. Nie umiem go poukładać... Nie potrafię stwierdzić, czy zasługujesz na mnie. Jestem samolubna, niecierpliwa i zbyt pewna siebie. Popełniam błędy, tracę kontrolę i jestem czasami ciężka do zniesienia. Ale jeśli nie potrafisz znieść mnie wtedy, kiedy jestem najgorsza to cholernie pewne, że nie zasługujesz na mnie, kiedy jestem najlepsza.
- Zależy mi na tobie, Hayley. Nikomu nie dam cię skrzywdzić. Nie zrezygnuję z ciebie. Będę walczył do końca. Obiecuję.
- Jeśli na czymś ci zależy, walcz o to do ostatniej chwili. Lepiej ponieść porażkę wiedząc co zrobiłeś, niż żyć w poczuciu, że zbyt wcześnie się poddałeś.
Radę mojej ukochanej włożyłem sobie głęboko do głowy i obiecałem sobie, że nigdy nie zawaham się o zdobycie serca Hayley. To ona zawładnęła moim umysłem, to jej twarz pojawia się, gdy zamknę oczy. To jej głos odbija się w mojej podświadomości. To ją kocham. I będę kochać.
Hayley oparła głowę o moje ramię i razem czekaliśmy na pojawienie się pierwszej gwiazdy.
- Stary, popatrz. W tej skale jest wydrążona jaskinia. - usłyszałem głos Harry'ego skierowany do mnie.
- Widać, że latarnia płonie. - dodał Payne.
- Nie możemy tam iść. Nie jesteśmy bezpieczni, gdy zachodzi słońce. Przyjdziemy tu jutro i dokładnie zbadamy okolicę.
- Obawiam się, że szybko do schronienia nie dojdziemy. - czuć było drobną panikę w głosie Liama.
- Co...
Wypowiedź Harry'ego stłumiły okrzyki tubylców. Biegli w naszą stronę umorusani błotem, a w dłoniach ściskali płonące pochodnie. Zauważyłem, że nie są pogodnie nastawieni. Spojrzenia i ruchy moich dwóch pozostałych towarzyszy mówiły za siebie - uciekaj.
Ogarnęła mnie fala mieszanych uczuć, bo chciałem poznać intencje tubylców, a poza tym zaciekawiłem się faktem, że postanowili na nas napaść. Nigdy nie napadali na inne "osady". Elfy były bezpieczne, zwierzęta także, a ja z moją rodziną nie mieliśmy powodów by się ich obawiać. Jaka rzecz w funkcjonowaniu tubylców uległa zmianie?
Razem z Harrym i Liamem wymieniłem szybkie spojrzenia i zaczęliśmy biec wzdłuż urwiska. Tubylcy podążyli za nami rycząc z podniecenia. Jednak czułem, że zaplanowali coś więcej niż napaść. Jeśli zdołali rozwinąć swoją inteligencję do obrania celu, namierzenia go, to na pewno zdołali także wymyślić plan B, gdyby pan A się nie powiódł. I zauważyłem punkt główny planu B - pułapka. Między drzewami zaplątana była nitka z lisiej skóry, która jest nierozerwalna. Jest sztywna i nie sposób jej pociąć ani zerwać. Idealna nitka, aby kogoś związać i porwać, nieprawdaż?
Głęboko zagłębiając się w swoich rozmyśleniach nie zauważyłem faktu, że moi towarzysze mnie wyścignęli. Wlekłem się z tyłu, widząc biegnące odwrócone do mnie tyłem postacie. Były daleko w przodzie. Nie zastanawiając się długo, krzyknąłem krótki rozkaz skierowany do obu postaci:
- Stójcie!!
Harry nie zdążył zahamować i zahaczył stopami o lisią nitkę. Wpadł do zastawionej pułapki, a za drzew wyszły genialne zakamuflowane postacie przyłączone do tubylców. Trzymali w dłoniach łuki i z pewnością nie zawahali się ich użyć. Spojrzałem za siebie wgłąb urwiska i zobaczyłem JĄ. Uśmiechnąłem się wbrew mojej woli i szybko odwróciłem się w stronę Liama, aby pokazać mu na migi, że ma wskoczyć w urwisko. On odwracając się do tyłu zrozumiał o co mi chodzi i zaczął bezgłośnie poruszać wargami. Zrozumiałem i zacząłem liczyć razem z nim.
- Trzy. - powiedzieliśmy równo.
Zaczęliśmy spadać w dół, ale nagle poczuliśmy magię, która doprowadziła nas do kamiennego otworu. Stanąłem na nogi, a nasza wybawicielka odwróciła od nas wzrok i wykonała jakiś tajemniczy gest do postaci, która stała nad urwiskiem. Nie zdążyłem zobaczyć kim była ta postać, jednak przed oczami mignęły mi blond włosy. Nie zainteresowałem się tym faktem, miałem ochotę stać i podziwiać urodę mojej ukochanej.
- Żyjesz. - szepnąłem cicho.
- Żyję. - odszepnęła Hayley.
- Co teraz zrobimy? - zapytał Liam, przy czym zepsuł mi i Hayley tą cudowną chwilę, kiedy patrzeliśmy w sobie oczy tracąc kontakt z rzeczywistością.
- Jak to co? Wracamy do schroniska. Dosyć atrakcji na dzisiaj. - stanowczy głos Hayley odbijał się echem od nieznanej czeluści urwiska.
- A Harry?
- Zajmą się nim... moi znajomi. - powiedziała wymijająco Hayley. - Trzymajcie się. Teleportacja nie jest dosyć przyjemna. - usłyszałem i jakaś tajemnicza siła pociągnęła mnie w nieznany wir.
***
Słońce całkiem zaszło za horyzont. Wyszedłem przed drewnianą chatkę i usiadłem na schodku. Ciemność naokoło mnie dawała mi pewny rodzaj ukojenia. Swoją delikatną dłonią głaskała po głowie i tuliła do snu. Jednak pewna osoba zbudziła mnie do myślenia i nie dała oddać się w objęcia Morfeusza. Hayley przysiadła do mnie opatulona dość cienkim kocem. W dłoni trzymała dwa kubki gorącej herbaty, przy czym jeden podała mi do ręki. Wziąłem go i uśmiechnąłem się do rudowłosej.
- Obiecałam ci szczerą rozmowę. Nie chcę przedłużać twojego czekania na nią. Więc pytaj, postaram odpowiedzieć na każde twoje pytanie. - jedwabny głos Hayley działał na mnie jak najostrzejsze ostrze.
- Czy jest osoba, która zasługuje na ciebie? - spytałem bojąc się odpowiedzi.
- Zayn... wiem, że nie jestem ci obojętna, ale także wiem, że ty wzbudzasz we mnie skrajne emocje. Z jednej strony nie mogę na ciebie patrzeć, ale z drugiej pragnę nacieszyć oczy twoim widokiem, by nie stracić ani sekundy. I chociaż te dwa uczucia się wykluczają, takie emocje we mnie wzbudzasz. Nie mogę tego pojąć i właśnie za to siebie nienawidzę; rozwiązuję zagadki nie związane ze mną, ale mojego życia nie umiem rozwiązać. Nie umiem go poukładać... Nie potrafię stwierdzić, czy zasługujesz na mnie. Jestem samolubna, niecierpliwa i zbyt pewna siebie. Popełniam błędy, tracę kontrolę i jestem czasami ciężka do zniesienia. Ale jeśli nie potrafisz znieść mnie wtedy, kiedy jestem najgorsza to cholernie pewne, że nie zasługujesz na mnie, kiedy jestem najlepsza.
- Zależy mi na tobie, Hayley. Nikomu nie dam cię skrzywdzić. Nie zrezygnuję z ciebie. Będę walczył do końca. Obiecuję.
- Jeśli na czymś ci zależy, walcz o to do ostatniej chwili. Lepiej ponieść porażkę wiedząc co zrobiłeś, niż żyć w poczuciu, że zbyt wcześnie się poddałeś.
Radę mojej ukochanej włożyłem sobie głęboko do głowy i obiecałem sobie, że nigdy nie zawaham się o zdobycie serca Hayley. To ona zawładnęła moim umysłem, to jej twarz pojawia się, gdy zamknę oczy. To jej głos odbija się w mojej podświadomości. To ją kocham. I będę kochać.
Hayley oparła głowę o moje ramię i razem czekaliśmy na pojawienie się pierwszej gwiazdy.
________________________________________________________
Wraz po przerwie świątecznej przybywam z długo wyczekiwanym rozdziałem! :)
Czy warto było na niego czekać to sami oceńcie, Wasza opinia bardzo mnie mobilizuje do dalszej pracy ;*
A jak Wasze święta? Co dostaliście miśki?
Ja dostałam dwa prezenty z naszymi pięcioma kociakami, więc to były jedne z najbardziej udanych świąt ♥
Teraz rozdziały będę dodawane regularnie co tydzień, więc blog wraca do porządku :))
Nie przedłużając, widzimy się za tydzień.! ;3
+
Jedna z czytelniczek poprosiła mnie, abym poprosiła Was o zagłosowanie w sondzie na jej blog :)
Głosujcie na bloga "We'll do it all" w sondzie na TEJ stronie :)
Za oddane głosy serdecznie dziękuję! :D
Wraz po przerwie świątecznej przybywam z długo wyczekiwanym rozdziałem! :)
Czy warto było na niego czekać to sami oceńcie, Wasza opinia bardzo mnie mobilizuje do dalszej pracy ;*
A jak Wasze święta? Co dostaliście miśki?
Ja dostałam dwa prezenty z naszymi pięcioma kociakami, więc to były jedne z najbardziej udanych świąt ♥
Teraz rozdziały będę dodawane regularnie co tydzień, więc blog wraca do porządku :))
Nie przedłużając, widzimy się za tydzień.! ;3
+
Jedna z czytelniczek poprosiła mnie, abym poprosiła Was o zagłosowanie w sondzie na jej blog :)
Głosujcie na bloga "We'll do it all" w sondzie na TEJ stronie :)
Za oddane głosy serdecznie dziękuję! :D
Uważam, że to świetna historia o One Direction i liczę na kolejne części.:)
OdpowiedzUsuńJedno, wielkie AWWW <3
OdpowiedzUsuńAw... *-*
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny. UMIESZ PISAĆ FANTASTYKE ZAZDROSZCZE. :*
AW... KC MOCZNO ♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡ :* :* :* :* :*
Cudowny rozdział, opłacało się czekać <3
OdpowiedzUsuńCo mogę powiedzieć? Super extra :)
OdpowiedzUsuń