czwartek, 10 października 2013

6. - Nocny koszmar - przepowiednia

 [ HAYLEY ]
Biegłam pomiędzy drzewami z różdżką wycelowaną na postać uciekającą przede mną. Rzucałam zaklęcia, jednak z mojej różdżki nie wyskakiwał żaden strumień światła, żaden pył. Jednak nie poddawałam się, wymawiałam coraz bardziej wyszukane zaklęcia. Skupiłam się tylko na mojej mocy. Znowu nic. Za wszelką cenę chciałam dogonić tego mężczyznę w przodzie. Widziałam jak trzyma pewną rzecz w dłoni. Wiedziałam, że nigdy nie powinien jej trzymać. Nigdy. Biegłam i biegłam. Unikałam gałęzi drzew i wyrastających kamieni z ziemi. Gdy coraz bardziej zagłębiałam się w tym lesie, coraz bardziej traciłam z oczu tego człowieka. Stawał się coraz bardziej mniejszy. Był coraz dalej. Ponownie spróbowałam użyć jakiegoś zaklęcia. Znowu nic. Spojrzałam bezradnie na różdżkę w mojej dłoni. Jednak to nie była różdżka, lecz zwykły patyk... Zaczęłam coraz szybciej biec. Biegłam ile sił w nogach. Nagle poczułam jak gałęzie oplatają moje nogi i ręce. Zaczęłam się wyrywać, szarpać, a gałęzie coraz bardziej i mocniej zaciskały swoje gałęzie. Ostatni raz spojrzałam na mężczyznę. Zatrzymał się i z drwiącym uśmieszkiem przyglądał mi się. Zauważył, że skupiłam swój wzrok na rzecz  w jego dłoni. Zaśmiał się drwiąco i uniósł rękę wyżej. Zauważyłam, że trzymał kamień. Ale nie byle jaki. Trzymał Kamień Pokoju. Powoli zaczął wyciągać z kieszeni coś długiego. Moją różdżkę. Wycelował ją we mnie, a potem szepnął ledwo słyszalnie, lecz bardzo zdecydowanie:
- Avada Kedavra.


      Gwałtownie poderwałam się z łóżka. Byłam cała spocona, a serce biło mi jak szalone. Oddychałam szybko i nierówno. Moje dłonie były rozpalone, gorące - co źle świadczyło. Gdy dłonie czarownicy stają się gorące, dzieje się wtedy coś złego. Ostatni raz, gdy mój ród miał rozpalone dłonie, mekendorzy zbuntowali się. Ale to było dwa wieki temu. Ale nie wszystkie czarownice są "powiadamiane", tylko te wybrane... Nie dość mam problemów? Najpierw tajemnicza sprawa z kołkiem u Niny, potem wczorajsza sytuacja z Zaynem, teraz te dłonie. Czuję się jak w jakimś marnym serialu, gdzie ludzie piszący scenariusz chcą tylko pogrążyć głównych bohaterów. Przereklamowany temat jak dla mnie. No ale cóż, czarownicą nie każdy może być.

      Zrzuciłam z siebie ciepłą kołdrę i założyłam na nogi mięciutkie kapcie. Pstryknęłam palcami i byłam gotowa stanąć przed Stowarzyszeniem Czarownic. W ostatniej chwili przypomniałam sobie o różdżce. Zajrzałam pod poduszkę, wyciągnęłam rękę, by ją chwycić, jednak jej tam nie było.. Spanikowana rzuciłam poduszkę na podłogę. Zajrzałam pod prześcieradło, myśląc, że może przypadkowo tam ją schowałam. Jednak tam jej nie było. Przeszukałam całe łóżko. Cały pokój. I nic. Kompletne zero. Zaczęłam rzucać ręczne zaklęcia przywołujące. "Accio! Różdżka! Accio! Różdżka!" Jednak nic się nie działo. Nagle przypomniałam sobie swój sen. Ten, w którym goniłam tajemniczego mężczyznę, który mnie później zabił. Niech ja go kiedyś dorwę... Ale on mi coś zabrał. Coś bardzo ważnego. Bardzo.

- Ukradł mi różdżkę. - powiedziałam na głos.

 ***

      Z hukiem otworzyłam drzwi wejściowe do Hali Przyjęć. Wtargnęłam do gmachu budynku i skierowałam swe kroki do gabinetu Silas. Najstarsza z najstarszych na pewno wyjaśni mój sen. W końcu to Pierwsza. Strzelam, że mój sen był proroczy. Nie codziennie śni się o Kamieniu Pokoju. I niecodziennie ktoś cię zabija swoją własną różdżką. I nie codziennie używa się w snach najstraszniejszego i najmocniejszego w skutkach zaklęcia. I na dodatek ta wyspa występująca we śnie. Skąd wiem, że to była wyspa? Poznałam po rodzaju drzew. Ich pnie były czarne i połyskiwały złotem, a liście migotały we wszystkich odcieniach błękitu. Jednak te drzewa choć są niesamowicie piękne, budzą największy strach. Pod wpływem jednego zaklęcia potrafią cię udusić i wyssać z ciebie duszę. Zostawiają tylko ciało. Te zaklęcie jest nielegalne, ale także ściśle tajne. Tego zaklęcia może użyć każdy. Nie tylko czarownice. Po elfy, demony, wilkołaki aż po śmiertelników. Zaletą w tej sytuacji jest to, że na tę wyspę strasznie trudno się dostać. W końcu to Ciemnogród. Wyspa nie byle jaka. Inna od wszystkich. Jedyna w swoim rodzaju. Ściśle tajna. Nawet ja nie wiem, jak się na nią dostać.

     Stanęłam pod drzwiami z wywieszoną plakietką "Silas". Otworzyłam malutkie okienko i cicho szepnęłam hasło dla czarownic. Następnie zostałam wciągnięta przez niewidzialny wir i z ogromnym łoskotem wylądowałam w gabinecie. Jednak nie na fotelu, na którym powinnam wylądować, tylko na twardej podłodze. No tak, nie umiałam jeszcze lądować... O czym boleśnie się przekonałam. Dziewiętnaście lat uczę się lądować na fotelu, a jeszcze nie umiem. Nie uczyłam się jako miesięczne dziecko. Tydzień po narodzinach wyglądałam jak siedemnastolatka.  Nie miałam żadnego dzieciństwa. Nie bawiłam się lalkami. Nie byłam w żadnym szczeniackim związku. Tylko nauka czarów, określanie kategorii zaklęć, wkuwanie na pamięć formułek. Sama nuda. O i jeszcze nauka niewidzialności i sprytu. Te zajęcia były akurat ciekawe, ale były bardzo rzadko, bo zaklęcia najważniejsze.

      Z widniejącym grymasem na twarzy wstałam z podłogi, otrzepałam spodnie z nieistniejącego kurzu, poprawiłam włosy  i skierowałam wzrok na biurko należące do Silas. Za biurkiem tradycyjnie siedziała Pierwsza, która miała utkwiony we mnie wzrok. Jak wszystkie inne czarownice w pomieszczeniu. Nigdy nie widziałam, żeby w tym gabinecie zjawiły się naraz wszystkie czarownice. Najwyżej trzy naraz były w pomieszczeniu, ale wszystkie dwadzieścia jeden? Nowość.

- Miałaś sen, w którym ukradziono Kamień Pokoju i zabrano ci różdżkę? - usłyszałam bardziej oznajmiający ton głosu Silas.

      Patrzałam pytającym wzrokiem na Pierwszą. jednak gdy otrząsnęłam się z tego szoku szybko pokiwałam głową. Skąd Silas wiedziała o moim śnie? O ile mi wiadomo nie można wejść do umysłu czarownicy, a sny są prywatne. Spojrzałam na inne czarownice w pomieszczeniu. Jedna nerwowo obgryzała paznokcie, druga miała rozbiegany wzrok, trzeciej zaczęły trząść się ręce. Niektóre siedziały prosto i patrzyły się wprost przed siebie, a inne były na skraju wytrzymałości. Miały zaszklone oczy i dygotały ze strachu.

- Co się stało? O co chodzi w tym snem? O co w tym wszystkim chodzi?! - krzyczałam z podenerwowania.

      Silas odsunęła krzesło i podeszła do mnie. Powolnym ruchem położyła mi swoje dłonie na moje ramiona. Popatrzyła na mnie wzrokiem przepełnionym bólem i cierpieniem, a po chwili wyszeptała:

- Spełniła się przepowiednia.


 ________________________________________________________
Rozdział mi osobiście nie przypadł go gustu. Według mnie jest za krótki i źle napisany. Pisałam go w zeszycie, ponieważ komputer mi się popsuł i gdy go przepisałam na bloggera to wydawał się cholernie krótki. Rozpisałam niektóre akapity i wydaje mi się, że jest lepiej niż było, jednak i tak, najbardziej zależy mi na waszej opinii, tak więc do następnego.
Z góry przepraszam za błędy!
Komentarze karmią wenę.

Jeśli za mną podążysz, tylko się zgubisz.

5 komentarzy:

  1. Rzeczywiście ten jest krótszy niż zazwyczaj, ale za to rozpalił moją ciekawość ;D Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, akcja się rozkręciła... Nie, żeby do tej pory nic się nie działo, ale chyba dopiero teraz zaczęło się na dobre. Tylko jedna uwaga, a mianowicie: "na tą wyspę strasznie trudno się dostać". Na TĘ wyspę! Wiem, że się czepiam, ale takie już moje szaleństwo. Więc czepiam się i czepiać się będę :) A poza tym, rozdział fajny. Krótki, bo krótki, ale ciekawy. Nie mogę się doczekać kolejnego. Smacznego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiłam już ten koszmarny błąd :) Masz rację, teraz akcja się rozpoczęła naprawdę. Przeciągałam to w poprzednich rozdziałach, ale to było konieczne. A poza tym czepiaj się dalej! Każdy musi mieć swoje małe szaleństwo :) Dziękuję :D

      Usuń
  3. Jak zawsze ciekawy, tajemniczy i wciągający XD Czekam nn :3

    OdpowiedzUsuń