[ NINA]
Siedziałam w ławce słuchając kolejnej przemowy naszego historyka. Pan Flanagan ciągnął swoją konwersację na temat mekendorów z Fagry. Wypowiadał swoją opinię na ich temat, przy czym dając nam do zrozumienia., że nie chciałby spotkać tych zakapturzonych istot bez twarzy. Momentami robił sobie małą przerwę zadając nam ćwiczenie do wykonania. Tym razem trzeba było krótko uzasadnić opinie publiczną mekendorów.
"Mekendor w rzeczy samej jest niegroźny ani dla śmiertelników ani dla istot nadprzyrodzonych. Istoty takie jak elfy, chochliki czy czarownice też mogą czuć się bezpiecznie wśród nich. Mekendor budzi strach z powodu braku twarzy. Nie może wyrażać emocji; współczucia, litości, żalu czy podniecenia. Mekendorzy budzą niepewność z powodu wyrządzonych krzywd w XIX wieku. Istoty te zbuntowały się i zaczęły siać zniszczenie. Zabijali wampiry, wilkołaki, a w szczególności hybrydy, które według nich są zbędne na tym świecie. Właśnie z powodu mekendorów rzadko spotyka się hybrydy. Ta zakapturzona postać nie budzi zaufania; co jest w pełni zrozumiałe z naszej strony."
Odłożyłam długopis na swoje dawne miejsce. Przeczytałam to, co przed chwilą napisałam i zaczęłam bazgrać na rogu kartki. Nagle poczułam lekkie szarpnięcie za moją bluzkę. Odwróciłam się i spojrzałam pytająco na siedzącą za mną Hayley. Ona jednak nic nie powiedziała, tylko wręczyła mi do ręki mały zwinięty w rulon kawałek papieru. Wyprostowałam papier i przeczytałam jedno słowo, które wszystko mi wyjaśniało. "Styles"
Zwinęłam z powrotem papier w rulon i oddałam go Hayley. Powoli odwracałam się rzucając jej niezadowolone spojrzenie. Podniosłam wzrok na historyka, który był zajęty pisaniem w dzienniku i skierowałam swoje brązowe tęczówki na bruneta. Napotkałam jego spojrzenie i szybko odwróciłam się nie chcąc zobaczyć jego uśmiechu.
Doskonale wiem, że podobam się Harry'emu. Nie raz okazywał mi, że nie jestem dla niego obojętna. Wiem, że te wszystkie kwiaty bez nadawcy są od niego. Wiem, ze nie jestem dla niego nikim. Jednak czuję do niego niechęć z powodu, że oboje jesteśmy z różnych ras. Nie powinnam tego czuć, bo istnieje Kamień Pokoju. A może jest inny powód mojej niechęci? Wampiry i wilkołaki rzadko wchodzą w związek. Mogą być przyjaciółmi, ale nie parą. Rzadko spotyka się dwie odmienne rody razem. Chociaż jest takich par coraz więcej. Więc, może warto zaryzykować?
Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka oznaczającego koniec zajęć. Szybkim ruchem zgarnęłam swoją torbę, wrzuciłam do niej zeszyt i długopis, i czym prędzej wyszłam z klasy na korytarz szkolny. Od razu skierowałam swe kroki do swojej szafki. Nim zdołałam otworzyć swoją szafkę kodem, koło mnie zjawił się Harry.
- Cześć Nina.
Spojrzałam na niego i zaczęłam otwierać swoją torbę i wrzucać niepotrzebne rzeczy do szkolnej szafki.
- Chcesz coś ode mnie? - rzuciłam niby od niechcenia.
- Kiedy zaczynamy pisać referat? I gdzie? - zapytał uważnie przyglądając mi się
- W sumie rzecz biorąc; materiały przygotowane mam... Może w piątek? Dla mnie najlepszy czas...
- Piątek jak najbardziej pasuje. A możemy go pisać u ...
- W bibliotece. - przerwałam mu gwałtownie. - Tam może znajdziemy jeszcze dodatkowe informacje.
- Taak.. Pewnie. To w piątek w bibliotece.. Od razu po lekcjach? - kiwnęłam głową. - Do zobaczenia.
Harry odszedł wyraźnie zawiedziony faktem, że nie mam zamiaru przyjść do niego. Jednak co poradzić? Chcę poznać teraźniejszego Stylesa. Chcę wiedzieć co się w nim zmieniło od XVII wieku... Czy nadal na mnie zasługuje...
Otworzyłam drzwi od swojego mieszkania. Weszłam do środka i pierwsze co poczułam to ostry zapach perfum. Ostrożnie zamknęłam drzwi nie chcąc narobić hałasu. Rozglądałam się naokoło. W moim domu był ktoś obcy... Powoli ostrożnie stawiając kroki szłam w głąb swojego mieszkania. Mój wzrok latał z jednego kąta do drugiego. W jednej sekundzie stałam się jeszcze bardziej skoncentrowana, bo zobaczyłam tylko zamgloną postać. Zmrużyłam oczy. To był on. Ten człowiek. Ten, którego zahipnotyzowałam...
Obok niego stała kobieta trzymająca różdżkę w dłoni. Czarownica jak strzelam... Trzymała go za nadgarstek, a śmiertelnik miał wzrok utkwiony we mnie. Kobieta delikatnie uniosła różdżkę na wysokość swojej piersi i wyszeptała "On". Po czym zniknęła wraz ze śmiertelnikiem z mojego mieszkania. Mnie natomiast zakręciło się w głowie i poczułam jak ktoś wbija mi kołek w brzuch. Potem była tylko ciemność....
Ocknęłam się, gdy Hayley delikatnie położyła na moim czole zimny ręcznik nasiąknięty wodą. Spojrzałan na rudą nieprzytomnym wzrokiem, a ta odetchnęła z ulga. Położyłam głowę na miękką poduszkę. Poduszkę? Przecież ja... w salonie... kołek... Co się wydarzyło do cholery?
Użyłam resztki swojej siły, by przypomnieć sobie co się wydarzyło. Jednak nic nie pamiętałam. Zupełna pustka w moim umyśle. Ktoś wymazał mi pamięć... Pamiętam tylko ten cholerny drewniany kołek, który wbito mi w brzuch. Spojrzałam na tamto miejsce. Dokładnie pod sercem. Ktoś chciał, abym cierpiała, ale miałam żyć. Albo żyję z litości albo ktoś chce się ze mną pobawić. Chce patrzyć jak cierpię.
Ale kto to mógł być? Jest ktoś kto życzy mi źle? Na tym świecie wyrządziłam wiele krzywdy, ale to przez moją naturę. Jestem wampirem. Potworem. Maszyną do wysysania krwi z ludzi.
- Nina? Dlaczego wbiłaś sobie kołek? Samobójstwo jest w nie twoim stylu...
- Hayley... ja nic nie pamiętam... zostawmy tą sprawę w spokoju. - ucięłam krótko.
Ruda pokiwała głową i spuściła głowę w dół. Doskonale wiem, że zżera ją ciekawość, co się wydarzyło. Widząc jak otwiera usta, by zadać mi jakieś pytanie szybko dałam jej do zrozumienia, że ma to zostawić w spokoju.
- Nie dąż do tego. Sama rozwiążę tą sprawę. To mój problem. Nie chcę, abyś się w to mieszała.
- Taak... Pewnie. Przyszłam tu, bo jestem tak jakby wysłannikiem... - Hayley podała mi małe pudełeczko. - Ja już pójdę. Trzymaj się.
Moja przyjaciółka wyszła zostawiając mnie samą z małym pudełeczkiem w dłoni. Widać było, że ktoś się postarał. Pudełko było granatowe, przewiązane kremową wstążką. Odwiązałam ją i otworzyłam wieczko. W środku leżał tylko mały liścik.
***
Otworzyłam drzwi od swojego mieszkania. Weszłam do środka i pierwsze co poczułam to ostry zapach perfum. Ostrożnie zamknęłam drzwi nie chcąc narobić hałasu. Rozglądałam się naokoło. W moim domu był ktoś obcy... Powoli ostrożnie stawiając kroki szłam w głąb swojego mieszkania. Mój wzrok latał z jednego kąta do drugiego. W jednej sekundzie stałam się jeszcze bardziej skoncentrowana, bo zobaczyłam tylko zamgloną postać. Zmrużyłam oczy. To był on. Ten człowiek. Ten, którego zahipnotyzowałam...
Obok niego stała kobieta trzymająca różdżkę w dłoni. Czarownica jak strzelam... Trzymała go za nadgarstek, a śmiertelnik miał wzrok utkwiony we mnie. Kobieta delikatnie uniosła różdżkę na wysokość swojej piersi i wyszeptała "On". Po czym zniknęła wraz ze śmiertelnikiem z mojego mieszkania. Mnie natomiast zakręciło się w głowie i poczułam jak ktoś wbija mi kołek w brzuch. Potem była tylko ciemność....
Ocknęłam się, gdy Hayley delikatnie położyła na moim czole zimny ręcznik nasiąknięty wodą. Spojrzałan na rudą nieprzytomnym wzrokiem, a ta odetchnęła z ulga. Położyłam głowę na miękką poduszkę. Poduszkę? Przecież ja... w salonie... kołek... Co się wydarzyło do cholery?
Użyłam resztki swojej siły, by przypomnieć sobie co się wydarzyło. Jednak nic nie pamiętałam. Zupełna pustka w moim umyśle. Ktoś wymazał mi pamięć... Pamiętam tylko ten cholerny drewniany kołek, który wbito mi w brzuch. Spojrzałam na tamto miejsce. Dokładnie pod sercem. Ktoś chciał, abym cierpiała, ale miałam żyć. Albo żyję z litości albo ktoś chce się ze mną pobawić. Chce patrzyć jak cierpię.
Ale kto to mógł być? Jest ktoś kto życzy mi źle? Na tym świecie wyrządziłam wiele krzywdy, ale to przez moją naturę. Jestem wampirem. Potworem. Maszyną do wysysania krwi z ludzi.
- Nina? Dlaczego wbiłaś sobie kołek? Samobójstwo jest w nie twoim stylu...
- Hayley... ja nic nie pamiętam... zostawmy tą sprawę w spokoju. - ucięłam krótko.
Ruda pokiwała głową i spuściła głowę w dół. Doskonale wiem, że zżera ją ciekawość, co się wydarzyło. Widząc jak otwiera usta, by zadać mi jakieś pytanie szybko dałam jej do zrozumienia, że ma to zostawić w spokoju.
- Nie dąż do tego. Sama rozwiążę tą sprawę. To mój problem. Nie chcę, abyś się w to mieszała.
- Taak... Pewnie. Przyszłam tu, bo jestem tak jakby wysłannikiem... - Hayley podała mi małe pudełeczko. - Ja już pójdę. Trzymaj się.
Moja przyjaciółka wyszła zostawiając mnie samą z małym pudełeczkiem w dłoni. Widać było, że ktoś się postarał. Pudełko było granatowe, przewiązane kremową wstążką. Odwiązałam ją i otworzyłam wieczko. W środku leżał tylko mały liścik.
" Droga Nino,
może czas byś dała mi szansę?
Może mógłbym być dla Ciebie kimś więcej?
Twój Wielbiciel "
Odchyliłam głowę w tył, by nie patrzeć na pismo Harry'ego. Na list od Harry'ego. Poczułam zbierające się łzy w oczach. Dlaczego nie wyłączyłam człowieczeństwie? Dlaczego nie chce być istotą bez żadnych uczuć? Ja chcę po prostu być kochana. Czuć, że żyję dla kogoś. Chcę kogoś przytulić, pocałować. Chcę czuć się bezpiecznie w czyiś ramionach. Chcę by ktoś szeptał mi do ucha słodkie słówka. Prawdziwe, szczere - nie fałszywe. Z dwulicowością spotkałam się wiele razy. Mężczyźni obiecywali mi wiele, a i tak zostawałam sama. Chcę w końcu się zakochać. Z wzajemnością.
Harold Edward Styles. To nazwisko mówi mi wiele. W XVII wieku na terenie zachodniej Anglii spotkałam stado wilkołaków. Wśród nich był także on... Wtedy czasy były inne. Wampiry i wilkołaki żyli w idealnych stosunkach. Osady tych dwóch ras często znajdowały się blisko siebie. Było mnóstwo związków między tymi rasami. Taka była codzienność...
" - Witaj panno... - przystojny brunet ujął moją dłoń i spojrzał mi w oczy oczekując, aż wypowiem swoje nazwisko.
- Dobrev. Nazywam się Nina Dobrev. - ukłoniłam się lekko.
- Harold Styles. Witamy w miasteczku... "
Przybyłam do Anglii na zaproszenie Josepha Flanagana. Tak, to właśnie on jest moim nauczycielem historii. Był przyjacielem mojego ojca. Kilka miesięcy po mojej przemianie zaopiekował się mną, a potem wrócił do swojej rodzinnej osady. Tak, więc przybyłam do Anglii na organizowane przyjęcie z okazji powrotu przywódcy wilczego stada. Jak mówiłam wcześniej, wampiry i wilkołaki przyjaźnili się. Na przyjęciu nawzajem się zabawiali. Joseph oprowadził mnie trochę po miasteczku, lecz potem kazałam mu wrócić do przyjaciół, by się trochę zabawił. Ja zostałam w miasteczku sama. Chociaż po krótkim czasie zaopiekował się mną Styles.
" - Panno Dobrev? Pani sama tutaj? Wszyscy na przyjęciu. - wilkołak spojrzał na mnie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Nie lubię przyjęć. Udałam się tu tylko z uwagi na pana Flanagana, który oczekiwał, iż przybędę, by się z nim zobaczyć. - odparłam wyniośle, lecz bruneta rozśmieszyła moja odpowiedź.
- To może oprowadzę panią po naszym miasteczku? Nie zobaczyła pani wszystkiego. - Harold Styles wyciągnął swoje ramię, a ja delikatnie je ujęłam.
- Bardzo chętnie. "
Harold Edward Styles. To nazwisko mówi mi wiele. W XVII wieku na terenie zachodniej Anglii spotkałam stado wilkołaków. Wśród nich był także on... Wtedy czasy były inne. Wampiry i wilkołaki żyli w idealnych stosunkach. Osady tych dwóch ras często znajdowały się blisko siebie. Było mnóstwo związków między tymi rasami. Taka była codzienność...
" - Witaj panno... - przystojny brunet ujął moją dłoń i spojrzał mi w oczy oczekując, aż wypowiem swoje nazwisko.
- Dobrev. Nazywam się Nina Dobrev. - ukłoniłam się lekko.
- Harold Styles. Witamy w miasteczku... "
Przybyłam do Anglii na zaproszenie Josepha Flanagana. Tak, to właśnie on jest moim nauczycielem historii. Był przyjacielem mojego ojca. Kilka miesięcy po mojej przemianie zaopiekował się mną, a potem wrócił do swojej rodzinnej osady. Tak, więc przybyłam do Anglii na organizowane przyjęcie z okazji powrotu przywódcy wilczego stada. Jak mówiłam wcześniej, wampiry i wilkołaki przyjaźnili się. Na przyjęciu nawzajem się zabawiali. Joseph oprowadził mnie trochę po miasteczku, lecz potem kazałam mu wrócić do przyjaciół, by się trochę zabawił. Ja zostałam w miasteczku sama. Chociaż po krótkim czasie zaopiekował się mną Styles.
" - Panno Dobrev? Pani sama tutaj? Wszyscy na przyjęciu. - wilkołak spojrzał na mnie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Nie lubię przyjęć. Udałam się tu tylko z uwagi na pana Flanagana, który oczekiwał, iż przybędę, by się z nim zobaczyć. - odparłam wyniośle, lecz bruneta rozśmieszyła moja odpowiedź.
- To może oprowadzę panią po naszym miasteczku? Nie zobaczyła pani wszystkiego. - Harold Styles wyciągnął swoje ramię, a ja delikatnie je ujęłam.
- Bardzo chętnie. "
________________________________________________________
Jest rozdział czwarty! Myślę, że wyszedł dobrze, ale powinniście sami to ocenić ;) Założyłam zakładkę: "Zapytaj bohaterów!" jakby ktoś nie zauważył ;) Więc zaglądajcie, pytajcie itd ;)
Ty + komentarz = mój uśmiech :)
Z góry przepraszam za błędy!
+ Nowy blog: http://przewaga-psychiczna.blogspot.com/
Na razie nic się pojawiło, blog jest dopiero w etapie wstępnym, że tak powiem :D
Do następnego :*
Ty + komentarz = mój uśmiech :)
Z góry przepraszam za błędy!
+ Nowy blog: http://przewaga-psychiczna.blogspot.com/
Na razie nic się pojawiło, blog jest dopiero w etapie wstępnym, że tak powiem :D
Do następnego :*