czwartek, 26 września 2013

4. - Uczuciowa napaść

[ NINA]

      Siedziałam w ławce słuchając kolejnej przemowy naszego historyka. Pan Flanagan ciągnął swoją konwersację na temat mekendorów z Fagry. Wypowiadał swoją opinię na ich temat, przy czym dając nam do zrozumienia., że nie chciałby spotkać tych zakapturzonych istot bez twarzy. Momentami robił sobie małą przerwę zadając nam ćwiczenie do wykonania. Tym razem trzeba było krótko uzasadnić opinie publiczną mekendorów.

"Mekendor w rzeczy samej jest niegroźny ani dla śmiertelników ani dla istot nadprzyrodzonych. Istoty takie jak elfy, chochliki czy czarownice też mogą czuć się bezpiecznie wśród nich. Mekendor budzi strach z powodu braku twarzy. Nie może wyrażać emocji; współczucia, litości, żalu czy podniecenia. Mekendorzy budzą niepewność z powodu wyrządzonych  krzywd w XIX wieku. Istoty te zbuntowały się i zaczęły siać zniszczenie. Zabijali wampiry, wilkołaki, a w szczególności hybrydy, które według nich są zbędne na tym świecie. Właśnie z powodu mekendorów rzadko spotyka się hybrydy. Ta zakapturzona postać nie budzi zaufania; co jest w pełni zrozumiałe z naszej strony."

      Odłożyłam długopis na swoje dawne miejsce. Przeczytałam to, co przed chwilą napisałam i zaczęłam bazgrać na rogu kartki. Nagle poczułam lekkie szarpnięcie za moją bluzkę. Odwróciłam się i spojrzałam pytająco na siedzącą za mną Hayley. Ona jednak nic nie powiedziała, tylko wręczyła mi do ręki mały zwinięty w rulon kawałek papieru. Wyprostowałam papier i przeczytałam jedno słowo, które wszystko mi wyjaśniało. "Styles"

      Zwinęłam z powrotem papier w rulon i oddałam go Hayley. Powoli odwracałam się rzucając jej niezadowolone spojrzenie. Podniosłam wzrok na historyka, który był zajęty pisaniem w dzienniku i skierowałam swoje brązowe tęczówki na bruneta. Napotkałam jego spojrzenie i szybko odwróciłam się nie chcąc zobaczyć jego uśmiechu.

      Doskonale wiem, że podobam się Harry'emu. Nie raz okazywał mi, że nie jestem dla niego obojętna. Wiem, że te wszystkie kwiaty bez nadawcy są od niego. Wiem, ze nie jestem dla niego nikim. Jednak czuję do niego niechęć z powodu, że oboje jesteśmy z różnych ras. Nie powinnam tego czuć, bo istnieje Kamień Pokoju. A może jest inny powód mojej niechęci? Wampiry i wilkołaki rzadko wchodzą w związek. Mogą być przyjaciółmi, ale nie parą. Rzadko spotyka się dwie odmienne rody razem. Chociaż jest takich par coraz więcej. Więc, może warto zaryzykować?

       Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka oznaczającego koniec zajęć. Szybkim ruchem zgarnęłam swoją torbę, wrzuciłam do niej zeszyt i długopis, i czym prędzej wyszłam z klasy na korytarz szkolny. Od razu skierowałam swe kroki do swojej szafki. Nim zdołałam otworzyć swoją szafkę kodem, koło mnie zjawił się Harry.

- Cześć Nina.

      Spojrzałam na niego i zaczęłam otwierać swoją torbę i wrzucać niepotrzebne rzeczy do szkolnej szafki.

- Chcesz coś ode mnie? - rzuciłam niby od niechcenia.
- Kiedy zaczynamy pisać referat? I gdzie? - zapytał uważnie przyglądając mi się
- W sumie rzecz biorąc; materiały przygotowane mam... Może w piątek? Dla mnie najlepszy czas...
- Piątek jak najbardziej pasuje. A możemy go pisać u ...
- W bibliotece. - przerwałam mu gwałtownie. - Tam może znajdziemy jeszcze dodatkowe informacje.
- Taak.. Pewnie. To w piątek w bibliotece.. Od razu po lekcjach? - kiwnęłam głową. - Do zobaczenia.

      Harry odszedł wyraźnie zawiedziony faktem, że nie mam zamiaru przyjść do niego. Jednak co poradzić? Chcę poznać teraźniejszego Stylesa. Chcę wiedzieć co się w nim zmieniło od XVII wieku... Czy nadal na mnie zasługuje...

***

       
Otworzyłam drzwi od swojego mieszkania. Weszłam do środka i pierwsze co poczułam to ostry zapach perfum. Ostrożnie zamknęłam drzwi nie chcąc narobić hałasu. Rozglądałam się naokoło. W moim domu był ktoś obcy... Powoli ostrożnie stawiając kroki szłam w głąb swojego mieszkania. Mój wzrok latał z jednego kąta do drugiego. W jednej sekundzie stałam się jeszcze bardziej skoncentrowana, bo zobaczyłam tylko zamgloną postać. Zmrużyłam oczy. To był on. Ten człowiek. Ten, którego zahipnotyzowałam...
      
      Obok niego stała kobieta trzymająca różdżkę w dłoni. Czarownica jak strzelam... Trzymała go za nadgarstek, a śmiertelnik miał wzrok utkwiony we mnie. Kobieta delikatnie uniosła różdżkę na wysokość swojej piersi i wyszeptała "On". Po czym zniknęła wraz ze śmiertelnikiem z mojego mieszkania. Mnie natomiast zakręciło się w głowie i poczułam jak ktoś wbija mi kołek w brzuch. Potem była tylko ciemność.... 

       Ocknęłam się, gdy Hayley delikatnie położyła na moim czole zimny ręcznik nasiąknięty wodą. Spojrzałan na rudą nieprzytomnym wzrokiem, a ta odetchnęła z ulga. Położyłam głowę na miękką poduszkę. Poduszkę? Przecież ja... w salonie... kołek... Co się wydarzyło do cholery?

      Użyłam resztki swojej siły, by przypomnieć sobie co się wydarzyło. Jednak nic nie pamiętałam. Zupełna pustka w moim umyśle. Ktoś wymazał mi pamięć... Pamiętam tylko ten cholerny drewniany kołek, który wbito mi w brzuch. Spojrzałam na tamto miejsce. Dokładnie pod sercem. Ktoś chciał, abym cierpiała, ale miałam żyć. Albo żyję z litości albo ktoś chce się ze mną pobawić. Chce patrzyć jak cierpię.
      Ale kto to mógł być? Jest ktoś kto życzy mi źle? Na tym świecie wyrządziłam wiele krzywdy, ale to przez moją naturę. Jestem wampirem. Potworem. Maszyną do wysysania krwi z ludzi.

- Nina? Dlaczego wbiłaś sobie kołek? Samobójstwo jest w nie twoim stylu...
- Hayley... ja nic nie pamiętam... zostawmy tą sprawę w spokoju. - ucięłam krótko.

      Ruda pokiwała głową i spuściła głowę w dół. Doskonale wiem, że zżera ją ciekawość, co się wydarzyło. Widząc jak otwiera usta, by zadać mi jakieś pytanie szybko dałam jej do zrozumienia, że ma to zostawić w spokoju. 

- Nie dąż do tego. Sama rozwiążę tą sprawę. To mój problem. Nie chcę, abyś się w to mieszała.

- Taak... Pewnie. Przyszłam tu, bo jestem tak jakby wysłannikiem... - Hayley podała mi małe pudełeczko. - Ja już pójdę. Trzymaj się.

      Moja przyjaciółka wyszła zostawiając mnie samą z małym pudełeczkiem w dłoni. Widać było, że ktoś się postarał. Pudełko było granatowe, przewiązane kremową wstążką. Odwiązałam ją i otworzyłam wieczko. W środku leżał tylko mały liścik.

" Droga Nino,
może czas byś dała mi szansę?
Może mógłbym być dla Ciebie kimś więcej?
Twój Wielbiciel "

      Odchyliłam głowę w tył, by nie patrzeć na pismo Harry'ego. Na list od Harry'ego. Poczułam zbierające się łzy w oczach. Dlaczego nie wyłączyłam człowieczeństwie? Dlaczego nie chce być istotą bez żadnych uczuć? Ja chcę po prostu być kochana. Czuć, że żyję dla kogoś. Chcę kogoś przytulić, pocałować. Chcę czuć się bezpiecznie w czyiś ramionach. Chcę by ktoś szeptał mi do ucha słodkie słówka. Prawdziwe, szczere - nie fałszywe. Z dwulicowością spotkałam się wiele razy. Mężczyźni obiecywali mi wiele, a i tak zostawałam sama. Chcę w końcu się zakochać. Z wzajemnością.

      Harold Edward Styles. To nazwisko mówi mi wiele. W XVII wieku na terenie zachodniej Anglii spotkałam stado wilkołaków. Wśród nich był także on... Wtedy czasy były inne. Wampiry i wilkołaki żyli w idealnych stosunkach. Osady tych dwóch ras często znajdowały się blisko siebie. Było mnóstwo związków między tymi rasami. Taka była codzienność...

" - Witaj panno... - przystojny brunet ujął moją dłoń i spojrzał mi w oczy oczekując, aż wypowiem swoje nazwisko. 
- Dobrev. Nazywam się Nina Dobrev. - ukłoniłam się lekko.
- Harold Styles. Witamy w miasteczku... " 

      Przybyłam do Anglii na zaproszenie Josepha Flanagana. Tak, to właśnie on jest moim nauczycielem historii. Był przyjacielem mojego ojca. Kilka miesięcy po mojej przemianie zaopiekował się mną, a potem wrócił do swojej rodzinnej osady. Tak, więc przybyłam do Anglii na organizowane przyjęcie z okazji powrotu przywódcy wilczego stada. Jak mówiłam wcześniej, wampiry i wilkołaki przyjaźnili się. Na przyjęciu nawzajem się zabawiali. Joseph oprowadził mnie trochę po miasteczku, lecz potem kazałam mu wrócić do przyjaciół, by się trochę zabawił. Ja zostałam w miasteczku sama. Chociaż po krótkim czasie zaopiekował się mną Styles.

" - Panno Dobrev? Pani sama tutaj? Wszyscy na przyjęciu. - wilkołak spojrzał na mnie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Nie lubię przyjęć. Udałam się tu tylko z uwagi na pana Flanagana, który oczekiwał, iż przybędę, by się z nim zobaczyć. - odparłam wyniośle, lecz bruneta rozśmieszyła moja odpowiedź. 
- To może oprowadzę panią po naszym miasteczku? Nie zobaczyła pani wszystkiego. - Harold Styles wyciągnął swoje ramię, a ja delikatnie je ujęłam.
- Bardzo chętnie. " 
 ________________________________________________________
Jest rozdział czwarty! Myślę, że wyszedł dobrze, ale powinniście sami to ocenić ;) Założyłam zakładkę: "Zapytaj bohaterów!" jakby ktoś nie zauważył ;) Więc zaglądajcie, pytajcie itd ;)
Ty + komentarz = mój uśmiech :)
Z góry przepraszam za błędy!

+ Nowy blog: http://przewaga-psychiczna.blogspot.com/
Na razie nic się pojawiło, blog jest dopiero w etapie wstępnym, że tak powiem :D
Do następnego :*

czwartek, 19 września 2013

3.- I tylko wspomnień nić...

[HAYLEY]

      Machałam nogami siedząc na blacie kuchennego stołu w mieszkaniu Niny. Obserwowałam zgrabne ruchy brunetki, która po kolei wyciągała z szafki składniki potrzebne do przyrządzenia ciasta. Po kolei zerkałam na jej telefon, które leżał tuż koło mnie, a potem na nią. Co chwilkę odwracałam lekko głowę w bok, by sprawdzić czy na pewno Nina jest zajęta wbijaniem jajek do miski. Telefon jest na wyciągnięcie ręki, aż się prosi, żeby w nim pogrzebać...
-Nawet nie myśl, że dostaniesz się do mojego telefonu. - usłyszałam delikatny głos Niny, która w tym momencie czytała dalszą instrukcję dotyczącą robionego przez nią ciasta.

- On się, aż prosi, by w nim ktoś pogrzebał. - rzuciłam z udawaną pretensją w kierunku brunetki. W tym samym momencie zadzwonił się iPhone.

- Nie ważne. Mogłabyś zacząć ubijać ciasto? - zapytała, po czym szybko odebrała dzwoniący telefon.

      Zeskoczyłam z blatu i wzięłam się do wykonania prośby mojej przyjaciółki. Żeby czarodziejka musiała własnoręcznie ubijać ciasto? I tak będzie zakalec, bo jak znam Ninę, dodała w złych proporcjach, któryś składnik. Nikt nie jest tak nieogarnięty w pieczeniu ciast, jak właśnie ona. Szczypta magii pomoże tej masie stworzonej przez nią. Może wyjdzie z niej coś jadalnego.

      Nim zdołałam wypowiedzieć po cichu zaklęcie, do kuchni weszła brunetka z miną oznaczającą coś ciekawego. Wgapiałam się w nią swoimi brązowymi tęczówkami, i czekałam aż wyjaśni dlaczego jest w takim dobrym humorze. Przeważnie po jakimkolwiek telefonie z jej twarzy nie można wyczytać żadnych uczuć, bo jak wiadomo wampiry potrafią wyłączyć swoje uczucia. Nawet bezpodstawnie.

 - Dzwonił Zayn. - rzuciła spokojnie w moją stronę.

      Ze zdziwienia i zbyt wielkiego szoku, wypuściłam z rąk miskę z całą zawartością. Nina szybko ją złapała i położyła na blat kuchenny, a ja tymczasem z otwartymi ustami ze zdziwienia, ponownie wgapiałam się w brunetkę i czekałam, aż wypuści z ust kilka słów na temat tej rozmowy.

- Pytał się o ciebie. Chciał się dowiedzieć, czy masz już jakieś informacje potrzebne do referatu... I prosił o twój numer. - Nina spojrzała na mnie zadziornie.

      W całej tej sytuacji coś mi nie pasowało. Nie pasowało mi zachowanie Zayna. Mulat nigdy się tak nie zachowywał w stosunku do mnie. Nigdy się o mnie nie wypytywał. Nie zawracał sobie głowy mną. Nawet by nie zauważył, gdybym niepostrzeżenie zniknęła. Zbyt dziwne, by było prawdziwe..

 ***

      Wędrowałam bocznymi uliczkami Londynu. Co kilka metrów mogłam zobaczyć jak wampiry karmią się śmiertelnikami. Tutaj wampir, tam demon, za zakrętem wilkołak. Jakby była to wielka jadalnia, gdzie każdy będzie się albo częstował albo będzie posiłkiem. W tych uliczkach można spotkać wielu krwiopijców, ponieważ jest tu dość ciemno. Naokoło same lasy, które dają sporo cienia. Dużo wampirów nie posiada pierścienia, który ochroni ich przed światłem słonecznym. Czarownice potrafią tylko takie produkować. Ale nie robią tego same, dodają tylko szczyptę magii do pracy złotników. 

      Skręciłam w lewą dróżkę prowadzącą do Hogsmeade. Miałam zamiar pokręcić się trochę po brukowanych ulicach miasta demonów. Chciałam zobaczyć, czy coś się zmieniło od mojej ostatniej wizyty tutaj. Nawet jeśli nic się nie zmieniło, to i tak mam zamiar trochę pospacerować po tym miasteczku. W końcu nie codziennie tu jestem. Miasto demonów jest otwarte tylko dla niektórych istot. Wampiry i wilkołaki wchodzą do tego miasteczka bez obaw. Anioły nie mają tu wstępu. Istoty takie jak jak elfy czy chochliki mogą wejść do miasta tylko jeśli zostaną zaproszone. Śmiertelnicy mogą wejść tylko jeśli zostaną zahipnotyzowani. Jeśli nie są, po prostu nie widzą tej wioski. Widzą las w tym miejscu. Czarownice mogą wejść do każdego miejsca na świecie. Do wioski aniołów również.
      
      Poza tym przyszłam tutaj, nie tylko z uwagi na to, że mam zamiar trochę pospacerować. Miałam zamiar wypić kartonik krwi. W ostatnich tygodniach czułam się dość osłabiona, z niewiadomej przyczyny. Nie miałam w sobie tyle siły co dawniej, ale nadal byłam silna. Po prostu czułam się inaczej, niż przedtem. Potrzebowałam krwi, by wzmocnić swój organizm. Rzadko kiedy piję krew poza domem. W swoim mieszkaniu mam własny zapas kartoników z krwią, i tam najczęściej opróżniam zawartość kartonika. Z przyzwyczajenia rzadko postanawiam napić się tej czerwonej cieczy poza swoim domem. Przeważnie Nina mnie wyciąga, ale teraz sama z siebie postanowiłam się napoić.

       Zaszłam do Banku Krwi. Popchnęłam lekko drzwi wejściowe, i weszłam do kwadratowego pomieszczenia o średniej wielkości. Ściany pomalowane były brązową farbą, a przy trzech ścianach stały lodówki zapełnione kartonikami z krwią. Na czwartej ścianie wisiały zdjęcia przedstawiające różne epoki. Dodatkowo umieszczona była tam kasa, a za ladą stała ekspedientka.  Zahipnotyzowana śmiertelniczka. Szefowie Banku Krwi celowo "zatrudnili" śmiertelniczkę, by nie kusiła jej żądza krwi. Gdyby na tę posadę wziąć wampira, wilkołaka czy demona - można być pewnym, że prędzej czy później się złamie, i sam opróżni zawartość wszystkich lodówek.

      Wyciągnęłam rękę, by wręczyć ekspedientce kilka monet. Zapłaciłam za swój napój i zaczęłam iść w stronę wyjścia. Nagle stanęłam i zatrzymałam się wzrokiem na jednym zdjęciu. Kilka razy przyglądałam się tym wszystkim wiszącym fotografiom, ale tą pierwszy raz zobaczyłam.  Wyróżniała się swoją barwą i odcieniami spośród innych zdjęć. Przyjrzałam się dokładnie tej fotografii, ale nie zauważyłam nic nadzwyczajnego jak przedtem mi się wydawało. Zdjęcie przedstawiało zwykłą brukowaną uliczkę. Lampy uliczne były zapalone, ale nie było widać żadnej sylwetki człowieka czy istoty. Już ruszyłam się ze swojego miejsca, gdy gwałtownie coś przeleciało mi przed oczami. Odruchowo mruknęłam, i ponownie spojrzałam na wiszącą fotografię. Zobaczyłam ICH. Swoich rodziców. Swoich zmarłych rodziców. Matka ubrana była w suknię ślubną, a ojciec miał na sobie czarny garnitur. Ponownie mruknęłam, tym razem ze zdziwienia. Na rękach matki pojawiła się mała dziewczynka owinięta w granatowy szal. To byłam ja. Zdjęcie po dokładnej analizie przedstawiało moich rodziców i mnie.

      Odwróciłam głowę. Nie miałam zamiaru wspominać tego co było. Postanowiłam, że będę żyła teraźniejszością, a nie będę rozpamiętywała przeszłość i błędy moich rodziców. To oni postanowili być tym kim byli. Skazali siebie na wieczne potępienie. Chcieli być inni od społeczeństwa. Pragnęli być tak rozpoznawalni jak ja. I jak skończyli? Nadęci egoiści zostali zamordowani. Przez Bractwo Czarnego Sztyletu.  

      Bractwo zajmuje się mordowaniem ludzi, którzy nie spłacili długu wobec Shinigi'ego. Shinigi przemienia śmiertelników, wampiry i wilkołaki w duchy. Co jest wbrew naturze. Duchy zakłócają równowagę w przyrodzie. Czarownice temu zapobiegają. My pilnujemy, by wszystko miało swój koniec. Każdą istotę można zabić. Jednak duchów nie można było. Dlatego rodzice wpadli na pomysł, by zawrzeć z Shinigim pakt. Coś za coś. Niestety oboje nie wywiązali się ze swojego długu, po czym Bractwo zaczęło ich ścigać. Zostali zamordowani Czarnym Sztyletem. Stąd nazwa "Bractwo Czarnego Sztyletu". Członkowie tej grupy są szybcy i wyjątkowo zręczni. Założycielką grupy jest Pierwsza - Silas. To ona zebrała pięciu wojowników i obdarzyła ich niewiarygodnie wielką siłą. Pierwsza miała dosyć przybywających duchów. Istoty udawały się do Shinigi'ego, by stać się jeszcze bardziej nieśmiertelne. 

      Pokręciłam głową na znak, że nie jestem zadowolona z tamtej sytuacji. Ponownie -  ostatni już raz - spojrzałam na fotografię. Moi rodzice ze mną zniknęli. Spuściłam głowę w dół i skierowałam się w stronę wyjścia. W czasie, gdy pokonywałam odległość dzielącą mnie od drzwi, zaczęłam pić krew z kartonika. Niepostrzeżenie szybko znalazłam się koło drzwi. Gdy ciągnęłam drzwi do siebie, wzrok miałam skierowany pod siebie. Dlatego nie zauważyłam nadchodząca osobę. Zderzyliśmy się. Nim otrząsnęłam się z całej sytuacji usłyszałam JEGO głos.

- Cześć Hayley. 

 ________________________________________________________
Ta-dam! Taka finałowa scena można powiedzieć ;D Rozdział wyszedł mi chyba dłuższy niż poprzedni, więc jestem z siebie dumna ;) Mam pytanie: Czy zakładać zakładkę pt: "Zapytaj bohaterów!" ? Bo wpadłam na taki pomysł, a nie wiem czy Wam się będzie podobał...;P
A tu macie moje konto na tt: <link>
Z góry przepraszam za błędy! Do następnego :*

środa, 11 września 2013

2. - Polowanie

[ NINA ]

      Stałam niewzruszona między XIV - wiecznymi nagrobkami. Chodziłam od jednego pomnika do drugiego, przy czym czytałam wyryte na nich nazwiska. Alexandra Dobrev... George Dobrev... Octavia Dobrev...

      Alexandra Dobrev - moja matka. Kobieta zajmująca się domem i dziećmi. W tamtych czasach nic nie można było jej zarzucić. Dbała o zwierzęta? Dbała. Pilnowała dzieci? Pilnowała. Była wierna mężowi. Była. Do czasu.
      Poznała pewnego mężczyznę. Nie muszę ukrywać, że był atrakcyjny. Wyróżniał się spośród mieszkańców mojej osady. I w dodatku był wampirem, o czym moja matka oczywiście nie wiedziała. Dopiero po dwóch miesiącach na własnej skórze się o tym dowiedziała. Ugryzł ją.

      George Dobrev - mój ojciec. Zginął w ten sam sposób jak jego małżonka. Z bólu i wściekłości rzucił się na wampira z drewnianym kołkiem, lecz wampir po wypiciu świeżej krwi, jednym ruchem skręcił mojemu ojcu kark i zatopił ostre kły w jego szyi.

      Octavia Dobrev - moja siostra. Cholernie naiwna dziewczyna. Była zauroczona nowym znajomym matki. Była wręcz zazdrosna o niego. Octavia była strasznie egoistyczna. Gdy dowiedziała się o tragicznym zamordowaniu matki przez "dzikie zwierzę" cieszyła się z tego, że będzie miała wampira tylko dla siebie. Skończyła tak samo jak Alexandra. Została tylko i wyłącznie posiłkiem.

      Ale co ze mną? Dlaczego tylko ja żyję? Dlaczego na mnie skończyła się linia rodziny Dobrev?
      Wampir, który wymordował moją najbliższą rodzinę nie zapomniał o mnie. Wręcz przeciwnie. Pragnął mnie. Zamarzył sobie, że będę jego wampirzą partnerką. Że mnie przemieni. Ale czy ja pragnęłam życia wiecznego? Nie. Nawet wtedy nic nie wiedziałam, o tym jak wygląda przemiana w wampira. Nie miałam o tym bladego pojęcia. 

      I teraz zadajmy sobie pytanie: Czy ten wampir mnie pociągał? Nie. W ogóle. Ale co ja mogłam zrobić? Tak po prostu dać mu do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana spędzeniem z nim wiecznego życia, jako wampirzyca w dodatku? Skończyłabym jako posiłek. Ale ja chciałam żyć. Dlatego dałam się przemienić.

***

      15:00. Moja codzienna godzina posiłku. Łowy czas zacząć...
Tym razem wybrałam się nad jezioro.  Z dziką szybkością znalazłam się na miejscu i skryłam w cieniu drzew. Jak zwykle zaczęłam nasłuchiwać rozmowy śmiertelników. To moja ulubiona rozrywka. Uwielbiam słuchać zażaleń ludzi na temat swojego życia. Jakie to żałosne...

"Boże, jaka ona jest chuda. Jak patyk. I właśnie dlatego faceci się za nią oglądają, nawet on..." - żaliła się wytapetowana blondynka do równie wytapetowanej blondynki.

 "Widziałeś ten wczorajszy mecz Arsenalu? A jak tamten strzelił główką? To był gol!" - jakże interesujące sprawozdanie z wczorajszego meczu piłki nożnej. Aż ziewam z przejęcia...

"Słyszałaś nową  piosenkę Rihanny? O rany, nie?! Musisz szybko posłuchać! Albo teraz ci puszczę.. Mam na telefonie..." - Muzyka XXI wieku nigdy nie dorówna muzyce lat '20. To były czasy...

      Rozglądałam się naokoło. Czaiłam się na jakiegoś śmiertelnika, który postawi odpocząć od swojego towarzystwa.
      Usłyszałam szmer i trzask suchych gałęzi za moimi plecami. Odwróciłam się gwałtownie, gotowa wyssać krew w celach obronnych.

- Ej, maleńka. To tylko ja.
- Louis, nie denerwuj mnie. - warknęłam zirytowana.
- Polujesz? - zapytał z podejrzliwym wzrokiem.
- 15:00. Moja godzina łowów. - odpowiedziałam na zadane pytanie.
-Wystarczyło powiedzieć "tak".

      Przewróciłam teatralnie oczami. Ja jestem głodna, a on jak zwykle próbuje mnie wyprowadzić z równowagi. Norma.

      Nagle poczułam świeży zapach ludzkiej krwi. Wyostrzyłam swój słuch, podobnie jak Louis, który w ciągu ułamka sekundy znalazł się koło mnie. 
      Gromadka śmiertelników. Dwóch chłopaków i dwie dziewczyny.
- Czyżby podwójna randka? - szepnął mi do ucha Tomlinson.

- Gryziemy? - spytałam z nadzieją.

- Biorę dziewczyny. - rzucił i szybko znalazł się koło nich. - Witajcie. - uśmiechnął się i wbił kły w szyję pierwszej dziewczyny.

 ***
- Louis, pomóż mi! - zawołałam.
- Tamte ciała już wyrzucone, teraz tylko te... - westchnął.

      Tomlinson wziął się za ciała dwóch facetów. Ja tymczasem zaniepokojona rozglądałam się dookoła. Odczuwałam wrażenie, że jesteśmy obserwowani.

- Co wy robicie? - razem z Louisem gwałtownie odwróciłam się.

      Zobaczyliśmy... człowieka. Śmiertelnik miał na sobie zwykłą białą bluzkę, a na niej założoną dżinsową kurtkę. Do tego czarne rurki i białe supry. Włosy postawione do góry i lekki zarost. Typowy śmiertelnik.

- Zadzwonię na policję... Zabiliście niewinnych ludzi... - patrzał na nas poważnie. 
- Zaraz ciebie zabijemy. - syknęłam i rzuciłam się na chłopaka.
- Nina, nie zabijaj go! Wymarz mu to zdarzenie z pamięci. - powiedział zdecydowanie Louis.

      Patrzyłam się wściekle na chłopaka. Widziałam ten strach w jego oczach. Czułam pulsujące dwa razy szybciej serce. Oszczędzić go czy nie?

      Odwracałam po kolei głowę to na Tomlinsona, to na człowieka. Zabić czy wymazać pamięć?

- Wymarz mu pamięć. - upomniał mnie stanowczo Lou.
- Jeśli tak bardzo chcesz... - westchnęłam, po czym usunęłam z pamięci chłopaka całą tą sytuację.

- Zadowolony? - krzyknęłam wściekła do Louisa, gdy uciekliśmy z tamtego miejsca.
- Bardzo. - odparł, po czym doszczętnie wyprowadził mnie z równowagi.
- Ja nie bardzo. - rzuciłam i poszłam wściekła jak najdalej od hybrydy.

________________________________________________________
Jest rozdział drugi! Jak przeczytaliście, akcja rozwija się powoli, lecz - mam nadzieję - ciekawie.
Dziękuję za oddane komentarze pod rozdziałem pierwszym i zapraszam do komentowania tego rozdziału.
Każdy daje mi wielkiego kopa do dalszej pracy :D
Ty + komentarz = mój uśmiech ;)

środa, 4 września 2013

1. - Lekcja historii

[ HAYLEY ]

      Byłam wyraźnie znudzona przemową naszego historyka o wojnie między czarownicami a ludźmi. Owszem, w wojnie uczestniczyły moje poprzedniczki, ale ja to już wszystko wiem. Wszystko co związane z czarownicami jest zapisane w mojej głowie. Wszystko. A jest tego całkiem sporo.

- ... Czarownica Silas ostatecznie zawarła układ z ludźmi. Jednak sam układ nigdy nie został wyjawiony. Czarownica Silas za nic nie chce wyjawić jaki pakt zawarła ze śmiertelnikami...

      Ha! Zostałam wtajemniczona w treść tego układu. Jednak przed wtajemniczeniem Silas rzuciła na mnie klątwę, która sprawi, że stracę swoją moc, gdy wyjawię komuś tę tajemnicę. My - czarownice - tajemnice traktujemy bardzo poważnie. W naszym rodzie nie ma szans na zdradę. Jednak ostrożności nigdy za wiele.

- ... W X wieku wybuchła wojna między wampirami a wilkołakami. Każda rasa straciła kilka milionów swoich braci i sióstr. Ostatecznie sojusz padł po stworzenia Kamienia Pokoju. Obie rasy ogłosiły koniec wojny, ale jeszcze do ok. XII wieku wampiry czuły niechęć do wilkołaków, zresztą wzajemnie.

      Wojny w naszym świecie w tamtych czasach były zawsze. Non stop. Wampiry wyzywały wilkołaków, demony wyzywały aniołów. Wojny były zawsze. Dopiero, gdy pojawił się Kamień Pokoju zapanował pokój. Brak chaosu i zamieszek. Pokój. Teraz, gdy Kamień istnieje już kilka wieków każda rasa czuje sympatię do drugiej. Oczywiście oprócz aniołów.

- ... Wojna między demonami a aniołami jest zupełnie inna. Anioły nienawidzą naszego stylu bycia. My wszyscy tu obecni pijemy krew. Nawet Hayley.

      Jako czarownica nie muszę pić ludzkiej krwi. W ogóle nie muszę pić krwi. Jednak piję ją, ponieważ krew podwaja moja magiczną moc. Jestem silniejsza i bardziej odporna na jakiekolwiek uroki i klątwy. Ale jak wysysam krew z człowieka? Idę na łatwiznę i zamawiam z Banku Krwi...


- ... Anioły mają swój własny świat, gdzie jest cnota i brak przemocy. Dlaczego anioły nie uczęszczają z wami do szkoły? Takie perfekcyjne istoty z krwiopijcami, z wilkami, z demonami, które wiele nagrzeszyły w swoim wiecznym życiu? Anioły nie mogą nawet na nas spojrzeć! Brzydzą się nas!

      W swoich życiu spotkałam jak na razie trzech aniołów. I szczególnie nie kojarzę tego spotkania pozytywnie, ani negatywnie. Po prostu. Anioły są perfekcyjne, takie świętoszki. Nie wybuchną gniewem jak istoty z mojego otoczenia. Oni są zawsze opanowani. Zawsze. Spokój. Harmonia. Cisza. Zawsze opanowanie.


- ... Przygotujecie w parach referat o stosunkach między waszymi rasami. Dobrałem już Was w pary... Rozumiecie, prawda? Np. wampir i wilkołak piszą co działo się między tymi dwoma narodami od początku wieków...

      Spojrzałam na odwracającą się do mnie Ninę. Rzuciła mi spojrzenie mówiące: "Co on znowu wymyślił...". Rozejrzałam się po klasie. Wędrowałam wzrokiem od twarzy do twarzy. Na każdej malowała się irytacja i zrezygnowanie. Gdy rozglądałam się tak po klasie natrafiłam na utkwiony we mnie wzrok Malika. Jednak, gdy nasze spojrzenia się spotkały Zayn skierował swoje oczy na zapiski w zeszycie. Nie pozostało mi nic innego jak odwrócić się w stronę biurka nauczyciela. Usłyszałam już pierwsze dobrane pary, więc w skupieniu czekałam, aż historyk wyczyta moje nazwisko.


- ... Dobrev i Styles... Williams i Malik...

      Przepraszam bardzo, co?! Nie, to są jakieś żarty. Nie będę ukrywać, że nie przepadam za Malikiem. Wydaję mi się, że on czuje to samo do mnie. Malik jest... inny. Taki zamknięty, taki tajemniczy. Ale zarazem wredny. Nie umiemy ze sobą normalnie rozmawiać. Zawsze sobie dogryzamy. Oboje jesteśmy dla siebie wredni. To się nie zmieni. Nigdy.



      Odwróciłam się, by spojrzeć na mojego partnera do przygotowania referatu. Patrzył na mnie z zaciętością i tajemniczością. Podniosłam brwi do góry w pytającym geście, a on lekko się uśmiechnął. Gwałtownie skierował swój wzrok na zeszyt, a po zaledwie krótkiej chwili zaczął coś skrobać na kartce papieru. Zaciekawiona obserwowałam każdy ruch długopisu, aż nagle chłopak podniósł kartkę. Mogłam wyraźnie przeczytać słowa: W piątek, u mnie?

Zayn Malik zaprasza mnie do siebie?
Zayn Malik nagle jest dla mnie miły?
Zayn Malik cieszy się, że jest ze mną w parze?

      Ale niespodzianka. W skupieniu patrzałam na kartkę, by upewnić się, czy na pewno dobrze odczytałam zapisane słowa. Gdy upewniłam się, że dobrze przeczytałam napisane słowa, odwróciłam wzrok na Malika, i kiwnęłam głową. Demon opuścił kartkę na ławkę  i lekko się uśmiechnął. Przynajmniej tak mi się wydawało.



***

      Razem z Niną wracałyśmy do swoich domów. Obie nie byłyśmy zbytnio zadowolone ze swoich par. Ja i Malik? Przecież my tak będziemy się kłócić, że aż sąsiedzi będą nas uciszać. Nie ma szans, że nagle będziemy dla siebie mili. Nie ma szans.

- Hayley, ja jestem ze Styles'em. Przecież wiesz, że ja go nienawidzę. Boże, to jest jedna wielka pomyłka...

- Nina, ale ty dobrze wiesz, że Harry cię lubi. Nie zauważyłaś, że jest zawsze dla ciebie miły i uprzejmy? Dziewczyno, nie zauważyłaś jak Styles do ciebie zarywa?

- Zamknij się. Dobrze wiem, że Styles jest dla mnie miły i wgl. I tak, zauważyłam, że zarywa do mnie. Ale zrozum, ja go nie lubię. Denerwuje mnie... A zresztą koniec tematu.

      Rzuciłam jej triumfujące spojrzenie. No cóż, chociaż jedno pocieszenie z całej tej sytuacji. Nie jestem jedyną niezadowoloną osobą ze swojej pary. Chociaż coś...


________________________________________________________
I jest pierwszy rozdział! Jest nowy szablon, który - mam nadzieję - podoba Wam się ;)
Piszcie pod rozdziałem, co myślicie o głównej bohaterce, jak podobał Wam się ten rozdział.
Ty + komentarz = mój uśmiech ;)
Do zobaczenia niebawem!