[HAYLEY]
Machałam nogami siedząc na blacie kuchennego stołu w mieszkaniu Niny. Obserwowałam zgrabne ruchy brunetki, która po kolei wyciągała z szafki składniki potrzebne do przyrządzenia ciasta. Po kolei zerkałam na jej telefon, które leżał tuż koło mnie, a potem na nią. Co chwilkę odwracałam lekko głowę w bok, by sprawdzić czy na pewno Nina jest zajęta wbijaniem jajek do miski. Telefon jest na wyciągnięcie ręki, aż się prosi, żeby w nim pogrzebać...
-Nawet nie myśl, że dostaniesz się do mojego telefonu. - usłyszałam delikatny głos Niny, która w tym momencie czytała dalszą instrukcję dotyczącą robionego przez nią ciasta.
- On się, aż prosi, by w nim ktoś pogrzebał. - rzuciłam z udawaną pretensją w kierunku brunetki. W tym samym momencie zadzwonił się iPhone.
- Nie ważne. Mogłabyś zacząć ubijać ciasto? - zapytała, po czym szybko odebrała dzwoniący telefon.
Zeskoczyłam z blatu i wzięłam się do wykonania prośby mojej przyjaciółki. Żeby czarodziejka musiała własnoręcznie ubijać ciasto? I tak będzie zakalec, bo jak znam Ninę, dodała w złych proporcjach, któryś składnik. Nikt nie jest tak nieogarnięty w pieczeniu ciast, jak właśnie ona. Szczypta magii pomoże tej masie stworzonej przez nią. Może wyjdzie z niej coś jadalnego.
Nim zdołałam wypowiedzieć po cichu zaklęcie, do kuchni weszła brunetka z miną oznaczającą coś ciekawego. Wgapiałam się w nią swoimi brązowymi tęczówkami, i czekałam aż wyjaśni dlaczego jest w takim dobrym humorze. Przeważnie po jakimkolwiek telefonie z jej twarzy nie można wyczytać żadnych uczuć, bo jak wiadomo wampiry potrafią wyłączyć swoje uczucia. Nawet bezpodstawnie.
- Dzwonił Zayn. - rzuciła spokojnie w moją stronę.
Ze zdziwienia i zbyt wielkiego szoku, wypuściłam z rąk miskę z całą zawartością. Nina szybko ją złapała i położyła na blat kuchenny, a ja tymczasem z otwartymi ustami ze zdziwienia, ponownie wgapiałam się w brunetkę i czekałam, aż wypuści z ust kilka słów na temat tej rozmowy.
- Pytał się o ciebie. Chciał się dowiedzieć, czy masz już jakieś informacje potrzebne do referatu... I prosił o twój numer. - Nina spojrzała na mnie zadziornie.
W całej tej sytuacji coś mi nie pasowało. Nie pasowało mi zachowanie Zayna. Mulat nigdy się tak nie zachowywał w stosunku do mnie. Nigdy się o mnie nie wypytywał. Nie zawracał sobie głowy mną. Nawet by nie zauważył, gdybym niepostrzeżenie zniknęła. Zbyt dziwne, by było prawdziwe..
- Dzwonił Zayn. - rzuciła spokojnie w moją stronę.
Ze zdziwienia i zbyt wielkiego szoku, wypuściłam z rąk miskę z całą zawartością. Nina szybko ją złapała i położyła na blat kuchenny, a ja tymczasem z otwartymi ustami ze zdziwienia, ponownie wgapiałam się w brunetkę i czekałam, aż wypuści z ust kilka słów na temat tej rozmowy.
- Pytał się o ciebie. Chciał się dowiedzieć, czy masz już jakieś informacje potrzebne do referatu... I prosił o twój numer. - Nina spojrzała na mnie zadziornie.
W całej tej sytuacji coś mi nie pasowało. Nie pasowało mi zachowanie Zayna. Mulat nigdy się tak nie zachowywał w stosunku do mnie. Nigdy się o mnie nie wypytywał. Nie zawracał sobie głowy mną. Nawet by nie zauważył, gdybym niepostrzeżenie zniknęła. Zbyt dziwne, by było prawdziwe..
***
Wędrowałam bocznymi uliczkami Londynu. Co kilka metrów mogłam zobaczyć jak wampiry karmią się śmiertelnikami. Tutaj wampir, tam demon, za zakrętem wilkołak. Jakby była to wielka jadalnia, gdzie każdy będzie się albo częstował albo będzie posiłkiem. W tych uliczkach można spotkać wielu krwiopijców, ponieważ jest tu dość ciemno. Naokoło same lasy, które dają sporo cienia. Dużo wampirów nie posiada pierścienia, który ochroni ich przed światłem słonecznym. Czarownice potrafią tylko takie produkować. Ale nie robią tego same, dodają tylko szczyptę magii do pracy złotników.
Skręciłam w lewą dróżkę prowadzącą do Hogsmeade. Miałam zamiar pokręcić się trochę po brukowanych ulicach miasta demonów. Chciałam zobaczyć, czy coś się zmieniło od mojej ostatniej wizyty tutaj. Nawet jeśli nic się nie zmieniło, to i tak mam zamiar trochę pospacerować po tym miasteczku. W końcu nie codziennie tu jestem. Miasto demonów jest otwarte tylko dla niektórych istot. Wampiry i wilkołaki wchodzą do tego miasteczka bez obaw. Anioły nie mają tu wstępu. Istoty takie jak jak elfy czy chochliki mogą wejść do miasta tylko jeśli zostaną zaproszone. Śmiertelnicy mogą wejść tylko jeśli zostaną zahipnotyzowani. Jeśli nie są, po prostu nie widzą tej wioski. Widzą las w tym miejscu. Czarownice mogą wejść do każdego miejsca na świecie. Do wioski aniołów również.
Poza tym przyszłam tutaj, nie tylko z uwagi na to, że mam zamiar trochę pospacerować. Miałam zamiar wypić kartonik krwi. W ostatnich tygodniach czułam się dość osłabiona, z niewiadomej przyczyny. Nie miałam w sobie tyle siły co dawniej, ale nadal byłam silna. Po prostu czułam się inaczej, niż przedtem. Potrzebowałam krwi, by wzmocnić swój organizm. Rzadko kiedy piję krew poza domem. W swoim mieszkaniu mam własny zapas kartoników z krwią, i tam najczęściej opróżniam zawartość kartonika. Z przyzwyczajenia rzadko postanawiam napić się tej czerwonej cieczy poza swoim domem. Przeważnie Nina mnie wyciąga, ale teraz sama z siebie postanowiłam się napoić.
Zaszłam do Banku Krwi. Popchnęłam lekko drzwi wejściowe, i weszłam do kwadratowego pomieszczenia o średniej wielkości. Ściany pomalowane były brązową farbą, a przy trzech ścianach stały lodówki zapełnione kartonikami z krwią. Na czwartej ścianie wisiały zdjęcia przedstawiające różne epoki. Dodatkowo umieszczona była tam kasa, a za ladą stała ekspedientka. Zahipnotyzowana śmiertelniczka. Szefowie Banku Krwi celowo "zatrudnili" śmiertelniczkę, by nie kusiła jej żądza krwi. Gdyby na tę posadę wziąć wampira, wilkołaka czy demona - można być pewnym, że prędzej czy później się złamie, i sam opróżni zawartość wszystkich lodówek.
Wyciągnęłam rękę, by wręczyć ekspedientce kilka monet. Zapłaciłam za swój napój i zaczęłam iść w stronę wyjścia. Nagle stanęłam i zatrzymałam się wzrokiem na jednym zdjęciu. Kilka razy przyglądałam się tym wszystkim wiszącym fotografiom, ale tą pierwszy raz zobaczyłam. Wyróżniała się swoją barwą i odcieniami spośród innych zdjęć. Przyjrzałam się dokładnie tej fotografii, ale nie zauważyłam nic nadzwyczajnego jak przedtem mi się wydawało. Zdjęcie przedstawiało zwykłą brukowaną uliczkę. Lampy uliczne były zapalone, ale nie było widać żadnej sylwetki człowieka czy istoty. Już ruszyłam się ze swojego miejsca, gdy gwałtownie coś przeleciało mi przed oczami. Odruchowo mruknęłam, i ponownie spojrzałam na wiszącą fotografię. Zobaczyłam ICH. Swoich rodziców. Swoich zmarłych rodziców. Matka ubrana była w suknię ślubną, a ojciec miał na sobie czarny garnitur. Ponownie mruknęłam, tym razem ze zdziwienia. Na rękach matki pojawiła się mała dziewczynka owinięta w granatowy szal. To byłam ja. Zdjęcie po dokładnej analizie przedstawiało moich rodziców i mnie.
Odwróciłam głowę. Nie miałam zamiaru wspominać tego co było. Postanowiłam, że będę żyła teraźniejszością, a nie będę rozpamiętywała przeszłość i błędy moich rodziców. To oni postanowili być tym kim byli. Skazali siebie na wieczne potępienie. Chcieli być inni od społeczeństwa. Pragnęli być tak rozpoznawalni jak ja. I jak skończyli? Nadęci egoiści zostali zamordowani. Przez Bractwo Czarnego Sztyletu.
Bractwo zajmuje się mordowaniem ludzi, którzy nie spłacili długu wobec Shinigi'ego. Shinigi przemienia śmiertelników, wampiry i wilkołaki w duchy. Co jest wbrew naturze. Duchy zakłócają równowagę w przyrodzie. Czarownice temu zapobiegają. My pilnujemy, by wszystko miało swój koniec. Każdą istotę można zabić. Jednak duchów nie można było. Dlatego rodzice wpadli na pomysł, by zawrzeć z Shinigim pakt. Coś za coś. Niestety oboje nie wywiązali się ze swojego długu, po czym Bractwo zaczęło ich ścigać. Zostali zamordowani Czarnym Sztyletem. Stąd nazwa "Bractwo Czarnego Sztyletu". Członkowie tej grupy są szybcy i wyjątkowo zręczni. Założycielką grupy jest Pierwsza - Silas. To ona zebrała pięciu wojowników i obdarzyła ich niewiarygodnie wielką siłą. Pierwsza miała dosyć przybywających duchów. Istoty udawały się do Shinigi'ego, by stać się jeszcze bardziej nieśmiertelne.
Pokręciłam głową na znak, że nie jestem zadowolona z tamtej sytuacji. Ponownie - ostatni już raz - spojrzałam na fotografię. Moi rodzice ze mną zniknęli. Spuściłam głowę w dół i skierowałam się w stronę wyjścia. W czasie, gdy pokonywałam odległość dzielącą mnie od drzwi, zaczęłam pić krew z kartonika. Niepostrzeżenie szybko znalazłam się koło drzwi. Gdy ciągnęłam drzwi do siebie, wzrok miałam skierowany pod siebie. Dlatego nie zauważyłam nadchodząca osobę. Zderzyliśmy się. Nim otrząsnęłam się z całej sytuacji usłyszałam JEGO głos.
- Cześć Hayley.
Skręciłam w lewą dróżkę prowadzącą do Hogsmeade. Miałam zamiar pokręcić się trochę po brukowanych ulicach miasta demonów. Chciałam zobaczyć, czy coś się zmieniło od mojej ostatniej wizyty tutaj. Nawet jeśli nic się nie zmieniło, to i tak mam zamiar trochę pospacerować po tym miasteczku. W końcu nie codziennie tu jestem. Miasto demonów jest otwarte tylko dla niektórych istot. Wampiry i wilkołaki wchodzą do tego miasteczka bez obaw. Anioły nie mają tu wstępu. Istoty takie jak jak elfy czy chochliki mogą wejść do miasta tylko jeśli zostaną zaproszone. Śmiertelnicy mogą wejść tylko jeśli zostaną zahipnotyzowani. Jeśli nie są, po prostu nie widzą tej wioski. Widzą las w tym miejscu. Czarownice mogą wejść do każdego miejsca na świecie. Do wioski aniołów również.
Poza tym przyszłam tutaj, nie tylko z uwagi na to, że mam zamiar trochę pospacerować. Miałam zamiar wypić kartonik krwi. W ostatnich tygodniach czułam się dość osłabiona, z niewiadomej przyczyny. Nie miałam w sobie tyle siły co dawniej, ale nadal byłam silna. Po prostu czułam się inaczej, niż przedtem. Potrzebowałam krwi, by wzmocnić swój organizm. Rzadko kiedy piję krew poza domem. W swoim mieszkaniu mam własny zapas kartoników z krwią, i tam najczęściej opróżniam zawartość kartonika. Z przyzwyczajenia rzadko postanawiam napić się tej czerwonej cieczy poza swoim domem. Przeważnie Nina mnie wyciąga, ale teraz sama z siebie postanowiłam się napoić.
Zaszłam do Banku Krwi. Popchnęłam lekko drzwi wejściowe, i weszłam do kwadratowego pomieszczenia o średniej wielkości. Ściany pomalowane były brązową farbą, a przy trzech ścianach stały lodówki zapełnione kartonikami z krwią. Na czwartej ścianie wisiały zdjęcia przedstawiające różne epoki. Dodatkowo umieszczona była tam kasa, a za ladą stała ekspedientka. Zahipnotyzowana śmiertelniczka. Szefowie Banku Krwi celowo "zatrudnili" śmiertelniczkę, by nie kusiła jej żądza krwi. Gdyby na tę posadę wziąć wampira, wilkołaka czy demona - można być pewnym, że prędzej czy później się złamie, i sam opróżni zawartość wszystkich lodówek.
Wyciągnęłam rękę, by wręczyć ekspedientce kilka monet. Zapłaciłam za swój napój i zaczęłam iść w stronę wyjścia. Nagle stanęłam i zatrzymałam się wzrokiem na jednym zdjęciu. Kilka razy przyglądałam się tym wszystkim wiszącym fotografiom, ale tą pierwszy raz zobaczyłam. Wyróżniała się swoją barwą i odcieniami spośród innych zdjęć. Przyjrzałam się dokładnie tej fotografii, ale nie zauważyłam nic nadzwyczajnego jak przedtem mi się wydawało. Zdjęcie przedstawiało zwykłą brukowaną uliczkę. Lampy uliczne były zapalone, ale nie było widać żadnej sylwetki człowieka czy istoty. Już ruszyłam się ze swojego miejsca, gdy gwałtownie coś przeleciało mi przed oczami. Odruchowo mruknęłam, i ponownie spojrzałam na wiszącą fotografię. Zobaczyłam ICH. Swoich rodziców. Swoich zmarłych rodziców. Matka ubrana była w suknię ślubną, a ojciec miał na sobie czarny garnitur. Ponownie mruknęłam, tym razem ze zdziwienia. Na rękach matki pojawiła się mała dziewczynka owinięta w granatowy szal. To byłam ja. Zdjęcie po dokładnej analizie przedstawiało moich rodziców i mnie.
Odwróciłam głowę. Nie miałam zamiaru wspominać tego co było. Postanowiłam, że będę żyła teraźniejszością, a nie będę rozpamiętywała przeszłość i błędy moich rodziców. To oni postanowili być tym kim byli. Skazali siebie na wieczne potępienie. Chcieli być inni od społeczeństwa. Pragnęli być tak rozpoznawalni jak ja. I jak skończyli? Nadęci egoiści zostali zamordowani. Przez Bractwo Czarnego Sztyletu.
Bractwo zajmuje się mordowaniem ludzi, którzy nie spłacili długu wobec Shinigi'ego. Shinigi przemienia śmiertelników, wampiry i wilkołaki w duchy. Co jest wbrew naturze. Duchy zakłócają równowagę w przyrodzie. Czarownice temu zapobiegają. My pilnujemy, by wszystko miało swój koniec. Każdą istotę można zabić. Jednak duchów nie można było. Dlatego rodzice wpadli na pomysł, by zawrzeć z Shinigim pakt. Coś za coś. Niestety oboje nie wywiązali się ze swojego długu, po czym Bractwo zaczęło ich ścigać. Zostali zamordowani Czarnym Sztyletem. Stąd nazwa "Bractwo Czarnego Sztyletu". Członkowie tej grupy są szybcy i wyjątkowo zręczni. Założycielką grupy jest Pierwsza - Silas. To ona zebrała pięciu wojowników i obdarzyła ich niewiarygodnie wielką siłą. Pierwsza miała dosyć przybywających duchów. Istoty udawały się do Shinigi'ego, by stać się jeszcze bardziej nieśmiertelne.
Pokręciłam głową na znak, że nie jestem zadowolona z tamtej sytuacji. Ponownie - ostatni już raz - spojrzałam na fotografię. Moi rodzice ze mną zniknęli. Spuściłam głowę w dół i skierowałam się w stronę wyjścia. W czasie, gdy pokonywałam odległość dzielącą mnie od drzwi, zaczęłam pić krew z kartonika. Niepostrzeżenie szybko znalazłam się koło drzwi. Gdy ciągnęłam drzwi do siebie, wzrok miałam skierowany pod siebie. Dlatego nie zauważyłam nadchodząca osobę. Zderzyliśmy się. Nim otrząsnęłam się z całej sytuacji usłyszałam JEGO głos.
- Cześć Hayley.
________________________________________________________
Ta-dam! Taka finałowa scena można powiedzieć ;D Rozdział wyszedł mi chyba dłuższy niż poprzedni, więc jestem z siebie dumna ;) Mam pytanie: Czy zakładać zakładkę pt: "Zapytaj bohaterów!" ? Bo wpadłam na taki pomysł, a nie wiem czy Wam się będzie podobał...;P
A tu macie moje konto na tt: <link>
Z góry przepraszam za błędy! Do następnego :*
Ta-dam! Taka finałowa scena można powiedzieć ;D Rozdział wyszedł mi chyba dłuższy niż poprzedni, więc jestem z siebie dumna ;) Mam pytanie: Czy zakładać zakładkę pt: "Zapytaj bohaterów!" ? Bo wpadłam na taki pomysł, a nie wiem czy Wam się będzie podobał...;P
A tu macie moje konto na tt: <link>
Z góry przepraszam za błędy! Do następnego :*
jeju cudowny! warto było czekać ;D a co do zakładki to ja jestem za ;)
OdpowiedzUsuńświetny blog :3 Wpadłam na niego przypadkiem i jest cudowny. Nie mogę się doczekać nastęnego :) a co do zakładki hmm... załóż :p jak jak nie będzie się dobrze sprawować XD to usuniesz i tyle :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :) I fajny blog, tak ogólnie :) Zakładka... Myślę, że może się przydać i jestem za. Weny :)
OdpowiedzUsuńWidziałam reklamę tego bloga i zainteresowała mnie fabuła, więc postanowiłam wejść i sprawdzić, jak to wszystko wygląda. No i widzę ten piękny szablon, na dodatek z Zaynem i myślę sobie, że koniecznie muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńZabrałam się za pierwszy rozdział i naprawdę mi się spodobało. Zdarzają ci się powtórzenia i trochę błędów, ale ogólnie nie jest źle. No a potem pochłonęłam resztę i już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
Uwielbiam takie klimaty: wampiry, wilkołaki, czarownice itp. Dodać do tego One Direction jako bohaterów i jestem szczęśliwa.
To było takie słodkie, kiedy Zayn zadzwonił do Niny po numer Hayley. Zastanawia mnie, jakie plany ma ten chłopak, skoro dla samej czarownicy wydaje się to dziwne. Może tylko jej się wydawało, że chłopak jej nie lubił? Bo jak inaczej wyjaśnić takie zachowanie?
No i te ich spotkanie. Znaczy, nie wiem, czy osoba, na którą wpadła dziewczyna to Zayn, ale pozwól, że tak sobie póki co pofantazjuję. I coś czuję, że naprawdę polubię Malika, którego ty wykreowałaś. Taki trochę wredota, co? Śuper, uwielbiam go w takim wydaniu.
Jejku, jak ja bym chciała żyć w takim świecie. Przemieniłabym się w wampira. A moją miłością byłby Louis, jako demon. O tak, to by było dobre. Widzisz, przez ciebie tak się rozmarzyłam...
W każdym bądź razie informuj mnie o nowych rozdziałach u mnie na blogu w zakładce SPAM. Byłabym naprawdę wdzięczna!
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
Zapraszam też do zapoznania się z moją historią o One Direction, a jeśli cię zainteresuje, byłabym wdzięczna za szczerą opinię. :)
http://all--coming-back.blogspot.com/